Etykiety
- Galeria autorska (130)
- Galeria jednego dzieła (43)
- Prace studentów i uczniów (124)
- Uporządkowane martwe natury (23)
- Wiedza o kulturze (29)
- Wiedza o sztuce (24)
- Wydarzenia (107)
- Wypowiedzi myślicieli (4)
- Zapiski osobiste (21)
- Zbierkowskie i okoliczne pejzaże (19)
- Życzenia (51)
środa, 31 maja 2017
niedziela, 21 maja 2017
Pleksi
Nie ma jak pleksi. To tak jest jak mieszkasz na wsi koło wielkiego miasta, tak aby dojechać, do pracy, do ludzi i wrócić. Azyl to i- możliwość bezcenna wyjścia z układu i stanięcia obok. To i tu się sprawdza to zjawisko (a nie tylko przy malowaniu gdy chce się obiektywnie spojrzeć co wyszło z rozmalowania płaszczyzny).
Jak nie chce się rozpalić w kominku to wystarczy dołożyć mały kawałek tego niby szkła. Tylko cicho bo się wyda w dobie modnej ekologii- fetyszu post nowoczesnej ideowej awangardy i wobec niedożywionych o których się zapomina.
A jak potem po wypaleniu wygarniasz popiół, to bez znaczenia po wypaleniu czego się wziął- jednakowa materia. „Z prochu powstałeś i w proch się odwrócisz”- jak brzmi stare biblijne powiedzenie, którego się nie cytuje za często żeby sobie nie przypominać. Dotknąć zielony listek i zapomnieć o świecie .
Nie ma jak pleksi. To tak jest jak mieszkasz na wsi koło wielkiego miasta, tak aby dojechać, do pracy, do ludzi i wrócić. Azyl to i- możliwość bezcenna wyjścia z układu i stanięcia obok. To i tu się sprawdza to zjawisko (a nie tylko przy malowaniu gdy chce się obiektywnie spojrzeć co wyszło z rozmalowania płaszczyzny).
Jak nie chce się rozpalić w kominku to wystarczy dołożyć mały kawałek tego niby szkła. Tylko cicho bo się wyda w dobie modnej ekologii- fetyszu post nowoczesnej ideowej awangardy i wobec niedożywionych o których się zapomina.
A jak potem po wypaleniu wygarniasz popiół, to bez znaczenia po wypaleniu czego się wziął- jednakowa materia. „Z prochu powstałeś i w proch się odwrócisz”- jak brzmi stare biblijne powiedzenie, którego się nie cytuje za często żeby sobie nie przypominać. Dotknąć zielony listek i zapomnieć o świecie .
poniedziałek, 15 maja 2017
Powidoki Lady Makbet
W dziwnej przestrzeni uniwersalnej i samotnej „Zgiń plamo zgiń, na wieczność” mówi sama do siebie Lady Makbet, w otoczeniu kolorów świetlistych i może dopełniających się do czerwieni krwi- a więc zielonych, świecących. I to świecących mniej niż ona- wyżej wymieniona plama, a przeklęta.
Nie ukrywa nagminnie samotny obserwator przestrzeni plam powidokowych, choć o nich nie wspomina w towarzystwie żadnym- zwłaszcza psychiatrów klinicznych lub tych samych psychologów. Co to po leczeniu pomagają się zaakceptować. Bo jak spojrzy się na świecącą płaszczyzną i później na białą, to pojawiają się plamki zwykle w kolorze dopełniającym.
A może się przypomina słynna, bo nie słynna wystawa powidokowa Kleina który „kolor doprowadził” też do końca w postrzeganiu wizualnym tak jak przestrzenność- Malewicz w pracy „Czarny kwadrat na białym tle”. Która to praca podaje względność tej przestrzenności - jej odwracalność której się nie przekroczy. Zawsze więc można spostrzec czarny kwadrat jako dziurę, jako płaskie na płaskim, albo z przodu leżący na bieli. I na nic życzenia pobożne żeby się ta optyczna sytuacja zdecydowała trwale w jedną stronę. Niezależnie od woli zawsze można spostrzec odwracalnie tak dowolny przejaw czerni czy ciemnego na jasnym czy bieli . Na przykład czarny pień drzewa za dnia, na jasnym tle, wydaje się przez moment czarną dziurą. I jest to z serii efektów złudzeń- rzadko uświadamianych. Tak samo rzadko, jak częste są nudne lekcje w szkole, gdzie dzieciak bawi się goniąc czas do przodu „aby szybciej” i rysuje dajmy na to i bez urazy na lekcji geografii, sześcianik konturem po kratkach w perspektywie równoległej- i raz jedna ściana wydaje się być z przodu a raz druga, ta z tył.
I na nic prace plastyczne pojawiające się po Malewiczu przez ostatnie 100 lat usiłujące jednoznacznie określić przestrzenność podobnych układów w jedną stronę dzięki zastosowaniu nawet rzeczywistej przestrzenności elementów np. kwadratowych jak w pracach u Henia Stażewskiego ś.p. co to jego prace niezrozumiałe wiszą w Muzeum Narodowym w Poznaniu w sali poświęconej sztuce współczesnej obok prac Gierowskiego Stefana.
A ta wystawa Kleina polegała na tym, że przed galerią i właściwym wernisażem- ale pozornie, bo on trwał już od momentu pojawienia się publiczności, autor wystawił niebieskie płaszczyzny w pionie do oglądania. Goście po około 10 minutach obserwacji weszli wpuszczeni do galerii spodziewając się właściwych prac plastycznych. A galeria była pusta choć w bieli jak zawsze w przypadku większości galerii. No i wtedy te plamki powidokowe zaczęły się tym widzom pojawiać nagminnie i jawnie. Zawsze te powidoki się pojawiają, cholera też tak przy okazji zmęczenia? Samotnie jednak samotnie. I na nic łapanie rękami kolorowego wiatru.
W dziwnej przestrzeni uniwersalnej i samotnej „Zgiń plamo zgiń, na wieczność” mówi sama do siebie Lady Makbet, w otoczeniu kolorów świetlistych i może dopełniających się do czerwieni krwi- a więc zielonych, świecących. I to świecących mniej niż ona- wyżej wymieniona plama, a przeklęta.
Nie ukrywa nagminnie samotny obserwator przestrzeni plam powidokowych, choć o nich nie wspomina w towarzystwie żadnym- zwłaszcza psychiatrów klinicznych lub tych samych psychologów. Co to po leczeniu pomagają się zaakceptować. Bo jak spojrzy się na świecącą płaszczyzną i później na białą, to pojawiają się plamki zwykle w kolorze dopełniającym.
A może się przypomina słynna, bo nie słynna wystawa powidokowa Kleina który „kolor doprowadził” też do końca w postrzeganiu wizualnym tak jak przestrzenność- Malewicz w pracy „Czarny kwadrat na białym tle”. Która to praca podaje względność tej przestrzenności - jej odwracalność której się nie przekroczy. Zawsze więc można spostrzec czarny kwadrat jako dziurę, jako płaskie na płaskim, albo z przodu leżący na bieli. I na nic życzenia pobożne żeby się ta optyczna sytuacja zdecydowała trwale w jedną stronę. Niezależnie od woli zawsze można spostrzec odwracalnie tak dowolny przejaw czerni czy ciemnego na jasnym czy bieli . Na przykład czarny pień drzewa za dnia, na jasnym tle, wydaje się przez moment czarną dziurą. I jest to z serii efektów złudzeń- rzadko uświadamianych. Tak samo rzadko, jak częste są nudne lekcje w szkole, gdzie dzieciak bawi się goniąc czas do przodu „aby szybciej” i rysuje dajmy na to i bez urazy na lekcji geografii, sześcianik konturem po kratkach w perspektywie równoległej- i raz jedna ściana wydaje się być z przodu a raz druga, ta z tył.
I na nic prace plastyczne pojawiające się po Malewiczu przez ostatnie 100 lat usiłujące jednoznacznie określić przestrzenność podobnych układów w jedną stronę dzięki zastosowaniu nawet rzeczywistej przestrzenności elementów np. kwadratowych jak w pracach u Henia Stażewskiego ś.p. co to jego prace niezrozumiałe wiszą w Muzeum Narodowym w Poznaniu w sali poświęconej sztuce współczesnej obok prac Gierowskiego Stefana.
A ta wystawa Kleina polegała na tym, że przed galerią i właściwym wernisażem- ale pozornie, bo on trwał już od momentu pojawienia się publiczności, autor wystawił niebieskie płaszczyzny w pionie do oglądania. Goście po około 10 minutach obserwacji weszli wpuszczeni do galerii spodziewając się właściwych prac plastycznych. A galeria była pusta choć w bieli jak zawsze w przypadku większości galerii. No i wtedy te plamki powidokowe zaczęły się tym widzom pojawiać nagminnie i jawnie. Zawsze te powidoki się pojawiają, cholera też tak przy okazji zmęczenia? Samotnie jednak samotnie. I na nic łapanie rękami kolorowego wiatru.
poniedziałek, 8 maja 2017
Subskrybuj:
Posty (Atom)