Etykiety
- Galeria autorska (130)
- Galeria jednego dzieła (43)
- Prace studentów i uczniów (124)
- Uporządkowane martwe natury (23)
- Wiedza o kulturze (29)
- Wiedza o sztuce (24)
- Wydarzenia (107)
- Wypowiedzi myślicieli (4)
- Zapiski osobiste (21)
- Zbierkowskie i okoliczne pejzaże (19)
- Życzenia (51)
poniedziałek, 15 stycznia 2018
Leonardo da Vinci „Ostatnia
Wieczerza”, malarstwo freskowe, 4,6x8,5 m, 1495-1498 r., Bazylika Santa Maria delle Grazie,
Mediolan
Leonardo da Vinci „Ostatnia
Wieczerza”
Lepiej powiedzieć w przypadku tego malowidła o tym jakimi
zabiegami czysto formalnymi Leonardo przekazuje idee i opowieść chrześcijańskiego
ważnego wydarzenia, niż skupiać się tylko na Treściach. Jeżeli przyjrzymy się nie
tylko znanym "ujęciom" w rodzaju wyglądu postaci, domniemanej androgeniczności
jednej z nich, czy wyrazowi psychologicznemu twarzy Chrystusa itd., to jakoś
nie czujemy pełni poznania. Czekamy na jakieś odkrycia i nic. Już lepiej przyjąć
to że podobno w kielichach na stole odbijały się w pierwotnej postaci świeżego fresku
jakieś obrazy i jest to przykład dodatkowej iluzji przestrzeni poza tą jaką
jest malarstwo na płaskim.
I wcale nie było by
dziwne gdyby Leonardo zastosował kolejną drobna tajemnicę będącą jednak tylko
dodatkiem do Formy niosącej Treść, Ideę. Ten sposób przedstawiania przestrzeni
to przykład obowiązującego w renesansie ujęcia w perspektywie malarskiej
dla perspektywy zbieżnej równoległej centralnej. Tam też w centrum znajduje się akcent główny- jako
różnica walorowa jasnego światła z tył i głowy Chrystusa z przodu, ciemniejszej
niż to najdalsze tło. Punkt zbiegu (czy jedyny?) znajduje się w tym samym
miejscu na głowie Chrystusa. Liczne zabiegi formalne do których można tez dodać malarstwo światłocieniowe, zróżnicowanie planów
jasne- ciemne z przodu (inaczej niż w baroku), czy odkryte- przesłonione, gra
kierunków postaci itd. podbijają jeszcze
wagę opowieści tej sceny tak istotnej. W literackich interpretacjach sztuki plastycznej nie należy
zapominać że jest to ciągłe obraz plastyczny czyli do oglądania. A w tym
przypadku zamiast używać tylko opowieści
wydobytej ikonicznym znakiem, symbolem i poza tym naśladowniczo do natury przestrzeni autor
połączył wiele elementów we wszystkich
możliwych wymiarach dostępnych malarzowi i stworzył kolejne arcydzieło będące ponadczasowym i sakralnym przedstawieniem.
wtorek, 9 stycznia 2018
wtorek, 2 stycznia 2018
„Złe kobiety”- z tego
wszystkiego najlepszy był tytuł
Sala z eksponatami w poznańskim
Zamku była niewielka. Wejście poprzedzał przedsionek, w którym na jednej
ścianie był tekst wprowadzający, napisany przez Sylwię Chutnik, a na drugiej
wyświetlano film, na którym naga kobieta drapie w szybę, która metaforycznie
odgradza ją od świata. Dalej wisiały zdjęcia kobiet- patriotek, mężczyzny
przebranego za kobietę, nagranie ze ślubu trzech kobiet, film pokazujący
kobiety (oczywiście, prawie nagie) w pozycjach sumo oraz kobietę, przewiercającą
sobie zęby i memy Magdy Frej. No i różowe, szmaciane lalki ukazujące swoje
waginy. I jeszcze suknie z granatami w środku.
Nie da się ukryć, że wystawa
miała szokować, inspirować, miała być kontrowersyjna i odkrywcza, z założenia miała
igrać z widzem i pokazywać siłę kobiet. A pokazywała głównie kobiece ciało- jeżeli to ma być nasza siła, to mamy się czym
martwić. Całość balansuje na granicy brzydoty i mało brakuje, żeby stała się niesmaczna.
Z każdego obiektu wyglądają do nas uda, piersi, łydki, brzuchy, a duchowości
jest w tym mniej niż w muzyce disco polo albo hamburgerze w McDonaldzie.
Kobiety zostały pokazane tak stereotypowo, jak tylko się dało, przy czym można
było odnieść wrażenie, że artystki ze szczególnym uporem nie chciały pokazać ich
piękna. Etap dochodzenia do tego, że każdy człowiek jest inny mamy już za sobą,
więc ktoś tu się zapędził. Na świecie o różnorodności ludzkich ciał już się
nawet nie mówi- u nas jak widać jest to nadal temat wyjątkowo popularny, mimo całej
jego oczywistości. Poszukiwaczom wrażeń estetycznych stanowczo odradzam.
Poszukiwaczom skandalu także, bo wiało nudą. W pewnym momencie przekraczanie
granic na siłę przestaje być odważne, a staje się śmieszne.
No i mężczyźni. Ci straszliwi
ciemięzcy, brutalni siłacze, skorumpowani oszuści, którzy nas prześladują,
ograniczają i zatruwają życie. Zamiast pokazywać równość, jaka przecież
obejmuje wszystkich (podkreślam- wszystkich) ludzi, na siłę promowano naszą
płeć. Mężczyzna też człowiek. Lata patriarchatu można sobie odbić w zupełnie
inny sposób. Zamiast łamać stereotypy- tylko je podkreślono. Zamiast skłaniać
do rozważań- skłaniano do wyjścia. Zamiast pokazywać ludzi- pokazywano płeć.
Nie da się ukryć, że powstanie
tej wystawy zostało sprowokowane przez pewne działania, które mogły kobiety w
Polsce zaniepokoić. Ale, drogie panie, rodzenia dzieci się nie wyprzemy.
Kataryna
Subskrybuj:
Posty (Atom)