Prowincja
Siedzisz
gdzieś sam na prowincji wieczorem lub w
nocy w swoim pokoju i słuchasz muzyki.
Poza najbliższą przestrzenią pustawy cichy świat, gdzieś daleko. Nie rozumiesz
słów bo to po angielsku z teczki wspaniałych ponadczasowych utworów. Czujesz
cos czego nie można nazwać- jakąś pustą sferę ponad zwykłym nudnym czasem,
dniem powszednim. Fala wznoszenia i opadania trwa i godzinami. Mimo braku
luksusu czujesz absolutną pełnię życia. I nie o intensywność przeżyć chodzi i o to że to się dzieje poza twoją wolą tylko
o docierającą i tym razem świadomość celu w nadprzyrodzonej potencjalnej
możliwości.
I
aż dziw bierze że na świecie się zdarza tyle okrucieństwa.
Jest
taki dzień w roku, po zimie. Pierwszy dzień oddechu z powiewem wiosny-
cieplejszy i z unoszącymi się w powietrzu jonami energii. Ludzie wycieńczeni
lekko walką z zimą na jej końcu jeszcze nie są pełni pychy i obojętności tylko
zachwyceni tym stanem odprężenia i oszołomieni, radośni, szczerzy.
Uwznioślenie
Świąt, imieniny, spotkanie z przyjaciółmi i to możliwe bycie królem życia przez
cały rok rozbijające się o niedoskonałość czy przemijanie i chaos natury.
Prowincja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz