niedziela, 27 listopada 2016

Prowincja

Siedzisz gdzieś sam  na prowincji wieczorem lub w nocy  w swoim pokoju i słuchasz muzyki. Poza najbliższą przestrzenią pustawy cichy świat, gdzieś daleko. Nie rozumiesz słów bo to po angielsku z teczki wspaniałych ponadczasowych utworów. Czujesz cos czego nie można nazwać- jakąś pustą sferę ponad zwykłym nudnym czasem, dniem powszednim. Fala wznoszenia i opadania trwa i godzinami. Mimo braku luksusu czujesz absolutną pełnię życia. I nie o intensywność przeżyć chodzi  i o to że to się dzieje poza twoją wolą tylko o docierającą i tym razem świadomość celu w nadprzyrodzonej potencjalnej możliwości.
I aż dziw bierze że na świecie się zdarza tyle okrucieństwa.

Jest taki dzień w roku, po zimie. Pierwszy dzień oddechu z powiewem wiosny- cieplejszy i z unoszącymi się w powietrzu jonami energii. Ludzie wycieńczeni lekko walką z zimą na jej końcu jeszcze nie są pełni pychy i obojętności tylko zachwyceni tym stanem odprężenia i oszołomieni, radośni, szczerzy.
Uwznioślenie Świąt, imieniny, spotkanie z przyjaciółmi i to możliwe bycie królem życia przez cały rok rozbijające się o niedoskonałość czy przemijanie i chaos natury. Prowincja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz