Święte czyli sacrum 1
Sacrum. Nadprzyrodzone, święte, i magiczne, poetyckie. Marzenia. Sny. Oderwanie od rzeczywistości i ułomnego bytu. Wokół świętości istnieje koncentracja duszy prawie każdego i nadzieja na przyszłość. Stan romantycznego uniesienia czy uwznioślenia jakby przeplata się z radością życia i zasadnością celu.
Odrealnione i święte w sztuce pojawia się jakby ich było mało w naturze. Na zewnątrz, bo przecież w Nas samych trochę jej jest, mimo przemijania które daje, koncentrację na pożądanych stanach ciągle na nowo i ciągle na nowo weryfikowanego systemu wartości i pragnień.
Można dojść do wniosku że nie wiadomo do końca, czy im bliżej życia, zwyczajności to i więcej prawdy i czy jednoznacznie odrealnienie towarzyszy świętości. To kolejny dylemat związany z życiem jako takim i z tworzeniem jako problemem naśladownictwa natury.
Wielki Duch epok zeszłych. Antyk. Kiedy postacie ludzkie stały się jak i złoto Bizancjum symbolem boskości, a świątynie odgradzały człowieka od naturalnego środowiska nawiązując jakby relację z Niebem? Kiedy bliskowschodnia geometria czyli abstrakcyjność zaczęła wyrażać tę boskość?
Niedocenione Średniowiecze. Odrodzeniowa sztuka która programowo realizowała święte, biblijne tematy. Realistyczne. Wyjątkowe opowieści i interpretacje, wizje, przesłania.
Wszystkie postacie na obrazach od średniowiecznych i od renesansowych są nieobecne. Zapatrzone w jakiś nadprzyrodzony byt. Nie patrzące zwykle widzowi w oczy. I te Madonny Rafaela co to cierpienia nie zaznały i pełne są czułości dla Dzieciątka. I ci zwyczajni zjadacze chleba uwzniośleni jakby poza chwilami pozowania.
Cała idealistycznie przedstawiona przyroda też realizuje świat sacrum.
Dopiero wielki Leonardo w obrazie „ Mona Lisa” nie dość że sformułował zasady perspektywy malarskiej przejętej z natury, to jeszcze umieścił postać ludzką po raz pierwszy w nie idealizowanym naturalnym krajobrazie będąc w ten sposób prekursorem romantyzmu 500 lat wcześniej.
W sztuce atrybuty czyli przedmioty symbolizujące zjawiska ogólne i ważne, obecne pojawiały się przez wieki. Drabina, skrzydła czy nawet samo piórko to symbole Nieba, jabłko to symbol doczesności lub grzechu, 30 srebrników to symbol zdrady.
Krzesło i stół symbolizują dom, miejsce na Ziemi, człowieka. Te wszystkie dawne i współczesne atrybuty są też opowieścią w zatrzymanym kadrze. O świecie a wobec jego przemijalności- bycia w wiecznym ruchu którego staramy się nie dostrzegać, obłaskawiając go przeżyciami i zapominaniem.
Etykiety
- Galeria autorska (130)
- Galeria jednego dzieła (43)
- Prace studentów i uczniów (124)
- Uporządkowane martwe natury (23)
- Wiedza o kulturze (29)
- Wiedza o sztuce (24)
- Wydarzenia (107)
- Wypowiedzi myślicieli (4)
- Zapiski osobiste (21)
- Zbierkowskie i okoliczne pejzaże (19)
- Życzenia (51)
sobota, 24 grudnia 2016
piątek, 16 grudnia 2016
Kolejny nudny dzień
To kolejny dzień zwyczajny- taki poza błyskotliwym myśleniem, zgadywaniem, polotem, emocjami zadziwienia czy zachwytu światem. Jakby gdzieś za najbliższym rogiem mijanych kamienic czy budynków w czasie spaceru miały się pojawić te zjawiska w Tobie znamionujące pełnię życia. Ten czas nudy wybrzuszający się niepokojąco przez przejaw niepokojącego długiego zagospodarowania, dokuczliwy niekiedy bardzo. Ten brak pełni życia, królowania w Trwałości, radości.
Ale gdy pojawia się zniecierpliwienie i zwątpienie i nawet to wielkie ekstremalne razem z ostatecznym zranieniem wobec Ostateczności, to brak Trwałości jawi się jako błogosławiona Nadzieja. Wszystko jest w ruchu a jedyną trwałością jest zmiana. I tylko oddalenie od tego przejawu istnienia Natury czyli poetyckość i artystyczność daje chwile wytchnienia. Chwilo trwaj wiecznie po raz kolejny.
To kolejny dzień zwyczajny- taki poza błyskotliwym myśleniem, zgadywaniem, polotem, emocjami zadziwienia czy zachwytu światem. Jakby gdzieś za najbliższym rogiem mijanych kamienic czy budynków w czasie spaceru miały się pojawić te zjawiska w Tobie znamionujące pełnię życia. Ten czas nudy wybrzuszający się niepokojąco przez przejaw niepokojącego długiego zagospodarowania, dokuczliwy niekiedy bardzo. Ten brak pełni życia, królowania w Trwałości, radości.
Ale gdy pojawia się zniecierpliwienie i zwątpienie i nawet to wielkie ekstremalne razem z ostatecznym zranieniem wobec Ostateczności, to brak Trwałości jawi się jako błogosławiona Nadzieja. Wszystko jest w ruchu a jedyną trwałością jest zmiana. I tylko oddalenie od tego przejawu istnienia Natury czyli poetyckość i artystyczność daje chwile wytchnienia. Chwilo trwaj wiecznie po raz kolejny.
sobota, 3 grudnia 2016
Chciałem uratować muchę
Chciałem uratować muchę in situ. Ale nawet nie po zastanowieniu że tak trzeba, lecz spontanicznie według impulsu. Jednak bardziej intuicyjnego niż emocjonalnego. Czyli bardziej jak mężczyzna niż kobieta.
I to uratowanie miało się zadziałać wtedy, gdy już wodę spuściłem do zlewu kuchennego starej daty z kranu zakupionego niedawno. Ale nie poszło tak łatwo. Mucha jakby nieświadoma niebezpieczeństwa ociągała się, idąc powoli ze sfery niebezpieczeństwa w bezpieczną. I tu i wtedy pomyślałem zadziwiony różnorodnością Świata jako całości a więc i nieskończoną ilością światów możliwych, czy tez rozwiązań w sztuce, że ten mój świat empatyczny to nie sposób na życie obowiązujący wszystkich. A jako że skłonny jestem do dobroci Św. Franciszka, co to się wszystkim pięknem tego naszego świata zachwycał, a dalej to Luis Armstrong w utworze „Jaki piękny jest świat” który to utwór działa na słuchacza już z górą lat 50, nie trzepnąłem muchy machinalnie acz śmiertelnie. I czekając na łaskawe odejście muchy, co to pozwoliła się łaskawie uratować, ale przecież nie czuła pychy tak jak współczesna ludzka elita spotykana w tramwajach, autobusach i na ulicy dajmy na to- wytrzymałem to powolne zjawisko. Może mucha była na emeryturze i zniedołężniała?
Chciałem uratować muchę in situ. Ale nawet nie po zastanowieniu że tak trzeba, lecz spontanicznie według impulsu. Jednak bardziej intuicyjnego niż emocjonalnego. Czyli bardziej jak mężczyzna niż kobieta.
I to uratowanie miało się zadziałać wtedy, gdy już wodę spuściłem do zlewu kuchennego starej daty z kranu zakupionego niedawno. Ale nie poszło tak łatwo. Mucha jakby nieświadoma niebezpieczeństwa ociągała się, idąc powoli ze sfery niebezpieczeństwa w bezpieczną. I tu i wtedy pomyślałem zadziwiony różnorodnością Świata jako całości a więc i nieskończoną ilością światów możliwych, czy tez rozwiązań w sztuce, że ten mój świat empatyczny to nie sposób na życie obowiązujący wszystkich. A jako że skłonny jestem do dobroci Św. Franciszka, co to się wszystkim pięknem tego naszego świata zachwycał, a dalej to Luis Armstrong w utworze „Jaki piękny jest świat” który to utwór działa na słuchacza już z górą lat 50, nie trzepnąłem muchy machinalnie acz śmiertelnie. I czekając na łaskawe odejście muchy, co to pozwoliła się łaskawie uratować, ale przecież nie czuła pychy tak jak współczesna ludzka elita spotykana w tramwajach, autobusach i na ulicy dajmy na to- wytrzymałem to powolne zjawisko. Może mucha była na emeryturze i zniedołężniała?
Subskrybuj:
Posty (Atom)