Pył na wietrze
Chcieć by sobie przypomnieć kto to stoi na tym mijanym ulicą pomniku sprzed wieku. W zamierzchłych czasach gdy „dzień dobry” było od Pana Boga, a mijający się na ulicy dwaj mężczyźni uchylali kapeluszy, mimo nawet tego jak jeden drugiemu żonę uwiódł- ale na odwiecznym subiektywizmie co to od zarania jest a teraz już go ponoć nie ma. Bo to było w zamierzchłych jeszcze czasach bardziej patryjarchatu. Chcieć by sobie uzmysłowić absurd kwitnącego bytowania, tych co zawsze bez winy są mimo że mają dużo na sumieniu, a jak im się drobiazg wyrządzi to obraza majestatu.
Chcieć by sobie umotywować powiedzenie o źdźble trawy i belce w oku, co tu nie ma całościowego zastosowania, a tylko ogólne jest i nie wyjaśnia wszystkich przypadków- niestety. A ci krwiożerczy drapeżcy zawsze mają jakąś zwierzynę po tej która nogę dała i nic za to nie chce- nawet tablicy pamiątkowej na osiedlu -tylko już normalny spokój ducha. No wiadomo względność wszechrzeczy jest i może jeszcze uwaga o tym że jesteśmy pyłem na wietrze A te stwierdzenia tak samo mało znaczące są bo za ogólne i święto- spokojne, żeby się nie zdeklarować, bo może by trzeba cos zrobić a można przegrać. Tolerancja wybujała zbytek łaski.
A kiedyś w zamierzchłych czasach, nawet za komuny nie było tłumaczeń- bo jak się powiedziało coś relatywnie co jest czarno-białe i w małej ilości takich zjawisk to włókniarka z Łodzi co przy maszynie stała wiele lat by czwórkę dzieci utrzymać w głowę się pukała. I miała rację
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz