środa, 29 listopada 2017

Jest jakaś oczywistość wiecznego czasu

Jest jakaś oczywistość wiecznego czasu który pojawia się by zniknąć w tym rannym zatrzymaniu się samochodem na światłach w ciemny listopadowy poranek. Gdy muzyka  poważna w radiu a światełka czerwieni wszędzie w przestrzeni od samochodów widocznych od tył  do znaków stopu do góry. To jakby inna postać migotania świeczek i lampek w pierwszo listopadowy wieczór. Jest jakaś pełnia w tym miejscu uchwyconym w chwili  a wobec goniących jakby od zawsze ludzkich postaci: do pracy do szkoły, do żłobka, do końca- przemykających się bokiem sennych i ledwo świadomych. Budynki stojące od zawsze w tych samych znanych miejscach, latarnie pilnujące dobytku, wieże  kościołów obecne i ponad wszystkimi  z innego wyższego bytu. Do nieba w przyszłości, do nieba przecież później.  Księżyc w bielach wieczorem a punkt na niebie wyobrażalny i nieuchwytny. Kiedyś do niego sprowadzi się świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz