Wesołych Świąt
Etykiety
- Galeria autorska (130)
- Galeria jednego dzieła (43)
- Prace studentów i uczniów (124)
- Uporządkowane martwe natury (23)
- Wiedza o kulturze (29)
- Wiedza o sztuce (24)
- Wydarzenia (107)
- Wypowiedzi myślicieli (4)
- Zapiski osobiste (21)
- Zbierkowskie i okoliczne pejzaże (19)
- Życzenia (51)
niedziela, 23 grudnia 2018
czwartek, 20 grudnia 2018
Yasumasa Morimura "Portret" 1989-1990 r. 2,2x3m, "History of Modern Art." H. H. Arnason, PEARSON NY,Unversity.
Yasumasa Morimura "Portret" 1989-1990 r., fotografia
To ostatnia interpretacja znanego motywu ponadczasowego, a zaczynającego się od przedstawienia aktu "Spiąca Wenus" w wykonaniu Giorgione. To wersja współczesna, postmodernistyczna, a więc tu zawierająca ironię i charakter cytatu, a przecież nie dekomponująca . To również przedstawienie jako żywy obraz, a jednak zmienione w stosunku do "Olimpii" Maneta. Przeładowane, orientalne, żartobliwe, eklektyczne. Z pierwowzoru pozostały udrapowanie, gest postaci razem z wyrazem psychologicznym i zarys kompozycji. Jakoś się to mieści jako całość zabiegów w koncepcji współcześnie modernistycznej zakładającej ideowo wymianę kultur świata Nic nowego i twórczego jednak w warstwie Formy, tak jak nic specjalnie twórczego nie dała sztuka nowoczesna w epoce schyłku.
wtorek, 18 grudnia 2018
Katarzyna Kozyra "Olimpia", 1996 r. instalacja (3foto i film wideo), foto kolekcja prywatna, depozyt Muzeum Narodowe, Kraków
Katarzyna Kozyra "Olimpia", fotografia
To współczesna wersja ponadczasowego tematu, aktu potraktowanego w tej pozie po raz pierwszy przez Giorgione. To nie jest oczywiście malarstwo, tylko w zasadzie przykład żywego obrazu to znaczy wersji uprzestrzennienia znanego dzieła ale po dokonaniu zapisu dokumentacyjnego- fotografii. Praca polskiej artystki nawiązuje niestety do "aroganckiej wersji "Olimpii" Maneta a nie do sakralnego ujęcia Giorgione lub Tycjana. To przejaw profanum i chęć zbliżenia się do zwyczajności dosłownej- przedstawiana kobieta prawdopodobnie jest po chemioterapii. Nie ma w tym przedstawieniu niuansów w przedstawianiu planów, a raczej dominuje ślepa potrzeba postmodernistycznego cytatu. Gdzie zatem to wielkie renesansowe odrealnienie i uduchowienie się podziało ?
czwartek, 13 grudnia 2018
środa, 5 grudnia 2018
Edouard Manet "Olimpia" olej, 208x 274 cm, Museum Orsey, Paryż
Edouard Manet "Olimpia" olej
To znany temat z przedstawienia malarskiego Giorgione i Tycjana, pojawiający się w czasie w wielu propozycjach. I o ile tamte renesansowe obrazy były pełne: sacrum, uduchowienia i ponadczasowego, to ta wersja jest już jedną z pierwszych zapowiadająca jakby rozwój sztuki w stronę profanum. O ile tamte postaci nie patrzą w oczy widzowi i są nieobecne, to ta kobieta jest portretem Olimpii- paryskiej prostytutki bezczelnie patrzącej na wprost. Według Heleny Ciszewskiej tym obrazem zaczyna się sztuka współczesna. Mimo że jego autorstwem jest Manet będący przecież impresjonistą, a więc praktykiem sztuki XIX wieku i do tego wyznawcą postaci perspektywy malarskiej i do tego stosowanej "na zatarciach kształtu" przedstawianych obiektów. To więc ciągle malarskie przedstawienie w iluzji przestrzeni , zróżnicowane planami i elementami pozostałymi, to wiec ciągle odnośnik do tradycji od renesansowych, ale już w nowej postaci. Piękne czasy XIX wieczne. Piękna kobieta?
A czy warto było zaprzeczać tradycji do tak entropicznych rozwiązań jakie mamy dzisiaj? Do końca sztuki. Do tego całego konceptualnego i postmodernistycznego burdelu.
wtorek, 20 listopada 2018
wtorek, 6 listopada 2018
piątek, 26 października 2018
czwartek, 18 października 2018
Biedronkowa jesienna eksterminacja
Po
pierwsze i ostatnie, liczba dwa pojawia się w tej opowieści
anegdotycznej jako określająca liczby istotnych zjawisk. Już nie
jeden, czy trzy, ale też nie Trójca Święta, czy siedem i nie daj
Boże sześć. Za drugim podejściem wszystko się zdarzyło.
Zwycięski okrzyk "śmierć" padł jak w słynnym filmie “Władca
Pierścieni” gdy moralnie wyżej strona- ludzka krzyczała na
stoku góry pod murami miasta przed bitwą z prymitywnymi i tylko
instynktownymi Orkami to jedno słowo. Niezapomniane to
przeżycie, ale podparte istnieniem we mnie sumy archetypów
psychicznych: wiedzy, intuicji I spostrzegania. O empatii nie
wspomnę.
Drugi
raz podchodziłem do inwazji uroczych, idealizowanych I
personikowanych biedronek pojawiających się tu u mnie na wsi: drugi
raz dzisiaj i drugi w historii 10 letniego tu pobytu. A dziś właśnie
po fali zwiątpienia i po stwierdzeniu że elektroluks który w kolorze
niebieskim zalegał podłogę w schowku przez wyrzuceniem niechcianym
zwłaszcza że jestem człowiekiem: “chomikiem” i tą no...
“sową” ,nie działał za mocno- no słabo wciągał.
Drugi
raz! Ale się zawziąłem, i nie zważając przy tym na nakazy z
empatii w sumie się biorące o ochronie życia wszelakiego- ale nie
w wymiarze naiwnym postmodernistycznym, tylko od biblijnym czy od
buddyjskim. Wiadomo istnieje “waga empatii”, ale nie tylko w
bajkowym I infantylnym wymiarze. A słynąłem z tego przed samym
sobą, że zawsze muchy ratowałem przez spłynięciem w zlewie z
potokiem wody od naczyniowej, czy właśnie biedronki przed upadkiem
zupełnym, ale geometrycznym i nawet robaszki gnojne urocze w
wizualności połyskliwych odwłoków (z nieba do obornika- co za
upadek). Wyczyściłem i udrożniłem ten elektroluks i zaczęła się
inwazja i eskterminacja, co do wędrujących dla nas bezsensownie- za
celem tam i z powrotem- czerwonych punkcików na ścianie. I nawet
mi nie przemknął obraz mnie samego w trumnie z biedronkami po mnie
łażącymi, co by się stało, gdyby się rozpleniły do końca i
ekstremalnie u mnie w pokoju zamkniętym może szczelnie, gdzie
czytuję różne pisma,, tylko raczej wspomnienie moich fascynacji
buddyzmem i reinkarnacją według której zbrodniarze cofają się w
szeregu żywotów do zwierzęcego w następnym czasowo- na przykład
właśnie do owadziego. Macie za swoje eeee... Marzeno, Macieju, Kaligilo, Dzingis
Chanie, Hitlerze, Stalinie, Leninie, Markizie de Sade którego książki
czytałem z lekką fascynacja i obrzydzeniem- onegdaj i macie innego gatunku
psychopatyczna hołoto. Niech żyje empatia w sprzecznych warunkach
żywota powiedziałem do siebie na końcu procesu I poszedłem
wyrzucić pojemnik z elektrouksa na śmieci , ale tak, aby resztki
przeżyłe robactwa mogły wyjść na wolność.
środa, 17 października 2018
Tycjan "Wenus z Urbino" olej na płótnie, 1538r. 119x 169 cm, Uffizi, Florencja, Włochy
Giorgione "Spiąca Wenus", olej na płótnie, 1509 r., 108,5x 175 cm, Galeria Narodowa Drezno.
Giorgione "Spiąca Wenus",
Temat uniwersalny- akt kobiecy, Giorgione jako pierwszy określił w tej postaci, tak śpiącej pięknej kobiety, i to w otoczeniu odrealnionym i idealizowanym, na wzór renesansowego sposobu przedstawiania przestrzeni. Odrealniona to scena, bowiem kto z nas śpi w naturalnym otoczeniu, w takiej draperii ustawionej na podłożu ziemi? Idealizowana, bo pejzaż przedstawiony jest tu nienaturalnie piękny- uporządkowany.
Przedstawienie starożytnej bogini miłości Wenus- w tym ujęciu jak i omawianym wcześniej ujęciu Tycjana przyobleka się w takie właśnie otoczenie współczesne autorowi i takie ułożenie ciała gdy kobieta przysłania sobie przyrodzenie., z gestem na owe czasy szokującym, a dzisiaj tylko rozczulającym,
W obu przypadkach to malarstwo światłocienia z kolorem stonowanym światłem ciepłym, żółtym, jakby zachodzącego słońca. Czy ten charakter światła mógł mieć w zamierzeniach autorów wyraz symboliczny, tak jak symboliczny i pełen wymowy może być rytm spiralny, czy różne postaci przedmiotów będących zatem atrybutami? Oczywiście że tak.
Pięknie i niepowtarzalnie namalowana to postać z zamkniętymi oczami i pełna spokoju. Jeszcze nie nastąpił mroczy czas baroku, z tylnymi planami ciemnym, ze skrótami perspektywicznymi czy z ruchem pozornym wydobytym na przykład skosami, lub gestem postaci.
A materia malarska w tej pracy jest niepowtarzalna, bo wydobyta malowaniem olejnym- laserunkowo impastowym. A kompozycja wyrafinowana, a plany ustawione czyli zróżnicowane. Zastosowana w tym akcie dwuznaczność nie narzucająca się od razu, polega na erotyzmie, jako połączeniu pięknego powabnego ciała z uduchowieniem i wyrazem nieobecności, może być następstwem wnikliwego oglądu polegającego na analizie do nowej syntezy.
Odbiór tej pracy rozpościera się od zachwytu do zdumienia uniwersalnością i nieprzemijającym charakterem tych wszystkich renesansowych wielkich przedstawień, które pozostały po wielkich artystach potrafiących w jedno połączyć wiele wymiarów do rozstrzygnięcia po to by wykrystalizować arcydzieła.
Giorgione "Spiąca Wenus", olej na płótnie, 1509 r., 108,5x 175 cm, Galeria Narodowa Drezno.
Giorgione "Spiąca Wenus",
Temat uniwersalny- akt kobiecy, Giorgione jako pierwszy określił w tej postaci, tak śpiącej pięknej kobiety, i to w otoczeniu odrealnionym i idealizowanym, na wzór renesansowego sposobu przedstawiania przestrzeni. Odrealniona to scena, bowiem kto z nas śpi w naturalnym otoczeniu, w takiej draperii ustawionej na podłożu ziemi? Idealizowana, bo pejzaż przedstawiony jest tu nienaturalnie piękny- uporządkowany.
Przedstawienie starożytnej bogini miłości Wenus- w tym ujęciu jak i omawianym wcześniej ujęciu Tycjana przyobleka się w takie właśnie otoczenie współczesne autorowi i takie ułożenie ciała gdy kobieta przysłania sobie przyrodzenie., z gestem na owe czasy szokującym, a dzisiaj tylko rozczulającym,
W obu przypadkach to malarstwo światłocienia z kolorem stonowanym światłem ciepłym, żółtym, jakby zachodzącego słońca. Czy ten charakter światła mógł mieć w zamierzeniach autorów wyraz symboliczny, tak jak symboliczny i pełen wymowy może być rytm spiralny, czy różne postaci przedmiotów będących zatem atrybutami? Oczywiście że tak.
Pięknie i niepowtarzalnie namalowana to postać z zamkniętymi oczami i pełna spokoju. Jeszcze nie nastąpił mroczy czas baroku, z tylnymi planami ciemnym, ze skrótami perspektywicznymi czy z ruchem pozornym wydobytym na przykład skosami, lub gestem postaci.
A materia malarska w tej pracy jest niepowtarzalna, bo wydobyta malowaniem olejnym- laserunkowo impastowym. A kompozycja wyrafinowana, a plany ustawione czyli zróżnicowane. Zastosowana w tym akcie dwuznaczność nie narzucająca się od razu, polega na erotyzmie, jako połączeniu pięknego powabnego ciała z uduchowieniem i wyrazem nieobecności, może być następstwem wnikliwego oglądu polegającego na analizie do nowej syntezy.
Odbiór tej pracy rozpościera się od zachwytu do zdumienia uniwersalnością i nieprzemijającym charakterem tych wszystkich renesansowych wielkich przedstawień, które pozostały po wielkich artystach potrafiących w jedno połączyć wiele wymiarów do rozstrzygnięcia po to by wykrystalizować arcydzieła.
środa, 10 października 2018
wtorek, 9 października 2018
poniedziałek, 8 października 2018
niedziela, 7 października 2018
Subskrybuj:
Posty (Atom)