poniedziałek, 31 lipca 2017

Włodzimierz Trawiński "Pejzaż dwuznaczny" tempera, wys 30 cm, 2015 r.

Znaczenie surrealizmu

Wychodzę na werandę oszkloną, co moją malarską pracownią letnią jest i nic się nie dzieje. W radiu utwór muzyczny z frazą śpiewaną „..tęsknię..” i rytmem zdecydowanym. W planach utworu ni to z koncertu rodzaj dalekiego zaśpiewu, ni to żałosne ciche wycie na zasadzie zaśpiewu mojego kota, który lokuje się na parapecie zewnętrznym werandy i domaga się porcji jedzenia. Wstałem z krzesła z kawą w lewej ręce- kawą z ekspresu i z kurkumą- orientalną przyprawą i wyszedłem na zewnątrz. To nie kot. To jednak muzyka. Pomyślałem o roli niedocenianego surrealizmu który programowo w plastycznym wymiarze i wbrew tylko irracjomalności, oniryczności i tylko emocjonalności stosował naukowe zdobycze z dziedziny psychofizjologii widzenia- figury odwracalne, niemożliwe i wieloznaczne a także grę skalą itd.  W telewizji i reklamie dwuznaczność jest nagminna. Kot ma się dobrze jak i masowy odbiorca sztuki w kraju. No tak. Jestem człowiekiem, mężczyzną, blondynem i wrażliwcem. Niemożliwe że jeszcze ciągnę. Tyle się odwróciło w żywocie. Z racji wieku dziś nie to jest ważne co onegdaj.

piątek, 28 lipca 2017


Jestem meteopatą

Jest lato deszczowe tego roku. A od rana czas zaczął działać liniowo. A „wstańkę” miałem bloodowo- krążeniową, czyli musiałem się zmusić do opuszczenia łóżka mimo powtarzanych sobie zapewnień- ale po cichu bo sam mieszkam, że pierwej pogrzebacz połknę niż wstanę przed 12 00. Był ranek grubo przedpołudniowy, gdy wziąłem się do pracy, denerwując się zejściowo prawie wobec atakujących i dźgających, głośnych w całkowitej ciszy zaszczekań  znienacka mojego psa Jubla co z inteligenckiej rodziny filmowców jest. Jako i dar parę lat temu przywiezionego tu na wieś, gdzie Natura szczególnie działa w iluzorycznych nieco sceneriach leśno- łąkowych. Ni to szerszeń przeleciał,przeleci ni to pszczoła się we włosy zaplątała. Jakieś stwory owadzie gdzieś na ziemi. Kultura wysoka gdzieś daleko a może we mnie trochę, a masowa dopiero wieczorem się objawi telewizyjnie i filmowo. 
Te zaszczekania to takie instynktowne ma -niezależnie od tego ile razy mu wytłumaczę strofując poza werbalnie że tego nie należy robić, to i tak siła wewnętrznego nakazu z biologiczności i natury płynąca jest większa od jego do mnie miłości psiej i bezwarunkowej. W świecie instynktów każdy robi swoje i chce przetrwać. Dobrze ze świat owy jest tak pojemny i zróżnicowany. A jako że my ludzie jesteśmy też i trochę zwierzęcy, to tylko westchnąłem milcząco i na wydechu i wziąłem się dalej za pracę wolno-zawodową. Jestem przecież meteopatą.

czwartek, 27 lipca 2017

Włodzimierz Trawiński "Widok przez kamień" olej, 1i0x70, 1993r.

wtorek, 25 lipca 2017

Ten Tuwim to był niezły kij

„Ten Tuwim to był niezły kij” powiedziałby Jurek, były młody ksiądz uwielbiany przez młodych w małym mieście koło Poznania, i tam grający na gitarze w kościele, w czasie mszy i to w latach 80 –tych.
I w tych latach w akademiku Politechniki dziewczyny z Uniwersytetu w trójkowym  jednym z wielu pokoju posiadały jedną płytę pocztówkową z kiepskim gramofonem. Zawsze po przyjściu z zajęć, już nie tylko dla odprężenia a raczej głównie z potrzeby lukrowanej romantycznej młodzieńczo- kobiecej miłości puszczały te jedyną płytę z utworem poetyckim Tuwima pt. „Wspomnienie” w wykonaniu jedynym godnym uwagi- czyli Niemena. I nie było by może w tym nic osobliwego gdyby nie to, że płyta była uszkodzona i zacinała się zawsze w jednym momencie odpowiadającym fragmentowi tekstu „..młodzik w chmurach prześwitywał jesienny..”. Jesienne słuchanie za ścianą tej muzycznej osobliwości, słaniało ni to do nostalgii, ni to do drobnej depresji. Jurek przepadł razem ze swoją żona lekarka i dziećmi. Ponoć mieszka w Holandii. Dziewczyny z akademika pewnie wkrótce wyszły za mąż. Tylko utwór „Wspomnienie” mimo lat zachwyca ciągle tak samo, a może i bardziej z upływem czasu.
Jedyny i osobliwy ciąg historii z przeszłości stanowi też o tym kim jesteśmy dziś. Mimo wszystko jest co wspominać.

poniedziałek, 24 lipca 2017



Teatr Usta Usta, spektakl  "Cykl", Rynek Pobiedziska, 9. 07. 2017 r.
Teatr tradycyjny często operował iluzją przestrzeni (np zapisem pozornej przestrzeni z tle) i rzeczywistą przestrzennością z definicji istnienia sceny i np mebli, ludzi-aktorów). Ten spektakl zastosował celową grę między tymi jakościami i to w zwielokrotnionych scenach i sceneriach. Postaci i przedmioty grały z ich iluzyjnymi przedstawieniami (projekcje filmowe) uzupełniając się o ustalanie relacji przestrzennej za pomocą cieni też rzeczywistych i iluzyjnych. Każda scena posiadała rzeczywiste i iluzyjne drzwi. Spektakl tak formalnie przeprowadzony dotyczył ludzkiej kondycji w wymiarze egzystencjalnym i w wymiarze współczesności.

sobota, 22 lipca 2017

Odwracalność po okręgu

Mieszkam na wsi i jestem przywódcą stada. Okolica jak za czasów króla Popiela. Las głuchy dębowy. A po kolejne- życie toczy się po kole a nawet po kołach i to absurdalnie. Mam psa który uznaje moje przywództwo. Drugi pies (sołtysa Włodka) przychodzi często i uznaje przywództwo moje ale zależność od mojego psa. Razem gonią mojego kota który goni myszy (już nie moje) ale jak  mu się chce, nie koniecznie jak jest głodny.  Myszki są jakby pokrzywdzone i na końcu zależne od wszystkich. Nawet jak przypadkowo gonią dajmy na to nasiona słonecznika pozostawione na stole na noc i jakimś cudem toczące się po blacie, to i tak są przegrane. Tylko dziwne że czasem zwłaszcza na jesień jak leżę w łóżku i słychać chrobotanie śrutowanego styropianu w poszyciu dachu domku z drewna i to przez jakąś przyszłą mamę mysią to wszystko nagle się odwraca. Ale zjawiska pozostają w miejscu- po okręgu. Wtedy to ja robię się zależny i bezsilny. Bezsilny, bo spać nie mogę, a poza tym jak pomyśleć o szkodach i nadchodzącej zimie to robi się smutno. I tylko wokół Natura niezniszczalna, obojętna i dla zwierząt boska.
Żywot podobno kończy się na początku, a koło czy okrąg dzieje się jak część spirali.

środa, 19 lipca 2017

Włodzimierz Trawiński "Portret Doroty",olej, wys.30 cm, 2017 r.

wtorek, 18 lipca 2017

Triady

Liczba trzy- nieparzysta, ta bliższa jakoś kompozycji otwartej czystej polegającej na równocennych elementach wychodzących poza kadr, format
znamionuje pojawienie się jeszcze dalszego ciągu poza danym przedstawieniem. Trzy przypadki, czwarty i kolejne.
To co się zdarza, dzieje się drugi raz. Ale to co podaje przestrzeń wymagać może już trzech wartości- a ta trzecia ustawia daną przestrzeń jednoznacznie pod względem  głębi, w danym wariancie jednym z wielu możliwych jeszcze dla tych dwóch wartości. Czasem te układy trójkowe są odwracalne, a te dwójkowe zawsze.
Chcąc „ugryść” świat przez zjawiska abstrakcyjne takie jak miłość, przemijanie najlepiej je pogrupować w triady ogólne.
Trójca przenajświętsza
Kobieta, dziecko, pies
Namiętność, emocje, uczuciowość
Bóg, człowiek, diabeł
Dusza i ciało i sztuka wyśniona

Masz jeszcze trzy życia zakrzyknął dzieciak nad zwłokami kolegi zabijając go tak jak w scenie z gry komputerowej.
Trzy czy więcej żyć kolejnych i tak w kółko postuluje gnostyczna teoria bytu? I czy dlatego nie należy się tak utrzepiać tego życia doczesnego, skoro są następne? A i tez wytrzymać to co się tu dzieje a nie jest dla nas? Lekkiego przejścia życzyć wypada.


niedziela, 16 lipca 2017

Uprzestrzennienie płaszczyzny, papier A4






Przedstawienie teatralne  pt. "Widoki"(kolejne z cyklu spektakli - "Performance wspólne") organizowane przez m.in. Marcina Kęszyckiego z Teatru 8 dnia o potrzebie akceptacji każdego niezależnie kim jest. Pełne cennych ulotnych scen z impresyjną  narracją. mającą mało wspólnego z tradycyjnym przedstawianiem literackiej historii które to sceny wydobywają dobitnie aurę wrażliwości u widza. Połączenie muzyki, gry aktorskiej i iluzji przestrzeni. Efemeryczność pełnia wyrazu. Aktorzy występujący to m.in. Kasia Klebba (skrzypce), Krzysiu i Maciej Pintera. Poznań, maj, scena kawiarni Dragon.

środa, 12 lipca 2017

Bryły i faktury prześwitujące, małe- duże, walcowe- stożkowe-kuliste, kompozycja po literze L itd.

Czas na Cyganerię

Cyganerii już teraz nie ma. Kryzys. Te lata ostatnie to tylko czas przetrwania. A jak już mowa o czasie to może o nim w sposób idealistyczny i artystyczny.
W obrazach malarskich te ujęcia postaci zapatrzonych w dal, nieobecnych, wyrażających ideę Odrealnienia ciągle istotne, budujące świadomość.
 Jancio Wodnik- ten co jest głównym bohaterem w filmie Kolskiego, chciał czas zatrzymać i nie dał rady.  Jeden kierunek, wektory chcenia. Chwile gdy czas się wydłuża albo biegnie szybciej są rzadko zauważalne. Minęło znowu parę lat. Życie jest jak sen.
Czy to są naiwne idealistycznie oceny zeszłych okresów (a wiadomo też że przeszłość się idealizuje by obłaskawić nieznaną przyszłość).choćby XIX wiecznych, przedwojennych czy za czasów Komuny a jeszcze w latach 80- tych? Grup, elit zanurzonych w realności ,tworzących atmosferę, klimat.

Przysłowiowe 8 minut możliwej skupionej uwagi przedstawiciela młodego pokolenia Z, to mniej niż prawie godzinna czy wielogodzinna uwaga zanurzona w ekscytację a dotycząca koncertu, dobrego filmu czy niepowtarzalnego zjawiska.
Specyficzna okazuje się być była walka samurajów na miecze zaobserwowana w świecie filmu. Najpierw zwykle moment długiej bezczynności walczących, a w odpowiednim momencie atak i starcie. Skupienie na gruncie wcześniejszej medytacji pozwalało „rozrzedzić czas, rozciągnąć go” i przez to wydłużyć. Szybciej zatem zadać cios i zwyciężyć.

Osobliwe, przysłowiowe 10 sekund otwarcia na świat u empaty w potencjalnym kontakcie z każdym pozwala jednak na jego zranienie. Po przeciwnej stronie znajduje się  stały blok w psychice na jakiekolwiek „dawanie”  u  psychopaty z możliwością brania garściami i manipulacji będącej główną życiową dla niego satysfakcją.
Jak ważne jest to  „15 minut przeczekania” u alkoholika lub narkomana w czasie trzeźwienia rozpostartego na lata abstynencji. Chodzi o czas gdy znieczulenie wydzielającą się trucizną  minęło na chwilę (a tego naturalnego od dzieciństwa na razie nie ma). Reakcją na ten przykry stan jest myśl o powrocie do picia lub brania. Lecz po tym kilkunasto minutowym okresie świat wraca do normy. 
7 sekund. Może 8 sekund kot pamięta doraźnie. Czyli porusza się w przestrzeni jak altzhaimerowiec, a świetnie sobie radzi. Pewnie momentami czuje duży, bezradny lek przed życiem jako takim. Jest dzielny jak to zwierzęta. Weźmy takiego psa. Jak umiera ślepy, chory to na dwóch nogach jeszcze lezie po schodach. Czyżby biologiczność się broniła, a także życie tu i teraz i bez pamięci? A myślenie jest znikome i boli?
Narzekamy za łatwo na los. Tu i teraz daje satysfakcję życia mimo instynktownych przeżyć? A lęk przed bólem i nicością  jest niezmiennikiem dającym manię wielkości?
Stado ustawia hierarchię według siły fizycznej automatycznie. A zwierzęta tak żyją, i walka o właściwą hierarchię jest  dla nich główna satysfakcją obok przedłużania gatunku.

Całe ludzkie życie będące może kolejnym w niezliczonej ilości etapów. Błysk „chwila olśnienia”- intuicji, Moment Oświecenia dzięki długim latom medytacji i walki ze samym sobą. Opróżnienie umysłu do Nicości i osiągnięcie czysto krystalicznych emocji najwyższego lotu na tym padole.
Mimo przemijania zjednoczenie się z Bogiem oparte na wierze i praktyce.
Długie lata nudy życiowej. Chwile wieczności co absurdalnie pojawia się i znika. Nadzieja.

Pomyślałem chwile o świecie i już dotarły do mnie tu i teraz, otoczenie i współczesna Polska w „kryzysie mentalnym”.

Musimy się konsolidować w elity. One uratują świat, tak jak i może bezinteresowność sztuki w akcie twórczym przed głupią masą, feminizmem, genderyzmem, neo socjalizmem, światowym przesadnym liberalizmem i tą całą modernistyczną histerią. Tradycja. W grupie siła. Cyganeria.

niedziela, 9 lipca 2017

Włodzimierz Trawiński "Akt", tempera, kredki, wys. 35 cm,  2012r.

piątek, 7 lipca 2017

Forma rozety, papier, wys 50 cm

Byłem kiedyś na Białorusi i to mi się nie zdaje

Nie ma jak podróże. Byłem kiedyś na Białorusi i to mi się nie zdaje. Na początku lat dwutysięcznych w Grodnie, przygranicznym mieście w którym większość to kobiety, a mężczyźni raczej wszyscy zawiani. Wieczorami na głównym placu młode kobiety trójkami przechadzały się tam poszukując mężów i mimo tych popijających atmosfera unoszenia wyrażała pełne bezpieczeństwo. Siadłem za dnia w kawiarni z młodym towarzystwem, blisko głównego kościoła w mieście jak pamiętam z osobliwymi metalicznymi rzeźbami świętych w ascetycznym wnętrzu. Kawiarnia zwyczajne taka jak u nas w latach 80-tych. Rozmowa zeszła na to co się dzieje w Polsce, tym Eldorado za ich zachodnią granicą. Zacząłem im tłumaczyć że nie ma co się tak spieszyć do tego  raju w którym o pracę bardzo trudno, przyjaźnie się ograniczają dzięki wyścigowi, a na Starym Rynku w dużym mieście można wieczorem spotkać agresywnych mężczyzn od których można dostać po pysku. Nie chcieli mi uwierzyć. W tym samym czasie do sąsiedniego stolika usiadł Egipcjanin w dredach, smagły, z kluczykami od zachodniej marki samochodu na palcu. Jak się okazało z rozmowy to obywatel Szwecji, który od trzech lat mieszkał w Grodnie a wcześniej dwa lata mieszkał w Olsztynie, bo uciekł ze Szwecji nie mogąc znieść samotności.
„Słyszycie?- powiedziałem. „On uciekł z tego miejsca do którego chcecie się dostać”. Była to absurdalna scena.
Mniej więcej latami w tym samym czasie okazało się ze dwóch młodych mężczyzn znanych z tego że za Komuny będąc chłopcami uciekli do Szwecji dekując się pod ciężarówką, o czym było w filmie polskim „300 mil do nieba” wrócili do Polski po wielu latach tam pobytu. Niektórzy znajomi polscy wyjechali tam do Szwecji jakiś czas temu i nie wracają jakoś. Od osób które pracowały okazyjnie w tym pastwie ale na prowincji dowiedziałem się że w małych poza miastem obszarach kultywowane są ciągle tradycyjne wartości i samotność tak tam nie doskwiera.
Samotność Europy która i nas dotyczy. Kiedy to się stało? Raj stał się czyśćcem.

wtorek, 4 lipca 2017

Biele, czernie i szarości achromatyczne, puste- pełne, geometryczne- biologiczne, itd.

Włodzimierz Trawiński "Akt męski", tempera, kredki, A5, 2015 r.