piątek, 28 lipca 2017


Jestem meteopatą

Jest lato deszczowe tego roku. A od rana czas zaczął działać liniowo. A „wstańkę” miałem bloodowo- krążeniową, czyli musiałem się zmusić do opuszczenia łóżka mimo powtarzanych sobie zapewnień- ale po cichu bo sam mieszkam, że pierwej pogrzebacz połknę niż wstanę przed 12 00. Był ranek grubo przedpołudniowy, gdy wziąłem się do pracy, denerwując się zejściowo prawie wobec atakujących i dźgających, głośnych w całkowitej ciszy zaszczekań  znienacka mojego psa Jubla co z inteligenckiej rodziny filmowców jest. Jako i dar parę lat temu przywiezionego tu na wieś, gdzie Natura szczególnie działa w iluzorycznych nieco sceneriach leśno- łąkowych. Ni to szerszeń przeleciał,przeleci ni to pszczoła się we włosy zaplątała. Jakieś stwory owadzie gdzieś na ziemi. Kultura wysoka gdzieś daleko a może we mnie trochę, a masowa dopiero wieczorem się objawi telewizyjnie i filmowo. 
Te zaszczekania to takie instynktowne ma -niezależnie od tego ile razy mu wytłumaczę strofując poza werbalnie że tego nie należy robić, to i tak siła wewnętrznego nakazu z biologiczności i natury płynąca jest większa od jego do mnie miłości psiej i bezwarunkowej. W świecie instynktów każdy robi swoje i chce przetrwać. Dobrze ze świat owy jest tak pojemny i zróżnicowany. A jako że my ludzie jesteśmy też i trochę zwierzęcy, to tylko westchnąłem milcząco i na wydechu i wziąłem się dalej za pracę wolno-zawodową. Jestem przecież meteopatą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz