"Projekt rozety" papier, relief, 30x30cm
Etykiety
- Galeria autorska (130)
- Galeria jednego dzieła (43)
- Prace studentów i uczniów (124)
- Uporządkowane martwe natury (23)
- Wiedza o kulturze (29)
- Wiedza o sztuce (24)
- Wydarzenia (107)
- Wypowiedzi myślicieli (4)
- Zapiski osobiste (21)
- Zbierkowskie i okoliczne pejzaże (19)
- Życzenia (51)
sobota, 28 kwietnia 2018
Hubert i Jan van Eyck "Ołtarz Gandawski", 1424-1432r., olej na desce, Gandawa, Katedra Św.Bawona
Hubert i Jan van Eyck "Ołtarz Gandawski"
To akurat część wielkiego poliptyku braci van Eyck wykonanego przez wiele lat w okresie pre renesansowym. Dotyczy sceny zwiastowania i łączy iluzje przestrzeni z rzeczywistą przestrzennością ram drewnianych. To oczywiście mistrzowskie artystycznie przedstawienie dotyczące tematu biblijnego, sakralnego wykonanego w technice laserunkowo impastowej- olejnej, stworzonej przez tych geniuszy i dalej kontynuowanej przez wieki aż do częściowego upadku w wieku XX. Albowiem nikt już praktycznie nie laseruuje cieni w obrazach, by uzyskać niepowtarzany efekt ich zwiewności, co wiązało się z długotrwałym procesem malowania, a często efekt był niezauważalny przez laika.
To też sposób przedstawiania postaci czy jakiegoko0lwiek tematu jako odrealnione i naśladowcze a z drugiej strony pozorujące rzeźbiarskie realizacje, jakby kamienne, ale w iluzji przestrzeni. Ten sposób był obecny również w renesansie jako cichy przejaw wojny między rzeźbą jako rzeczywistą przestrzennością a malarstwem jako iluzją przestrzeni. Ale najważniejsze w tym przedstawieniu ołtarzowym jest to że połączono w scenie pustej w środku- bez postaci ramę drewnianą rzeczywista- cieniem rzuconym w głąb z przedstawioną w iluzji przestrzenią.
To jakby powiedzieć w XV wieku, już większość z istoty o tych dwóch jakościach: rzeczywistej przestrzenności i iluzji przestrzeni, przewidując co będzie się działo w wieku XX- w okresie istnienia kubizmu syntetycznego, asamblażu i dalej gotowego przedmiotu- gdy obiekt oddzielił się od płaszczyzny obrazu.
Na początku malowania wydaje się, że namalowanie czegoś tak jak w naturze jest jedynym zajęciem i osiągnięciem. Po wielu latach gdy wykrystalizowuje się i świadomość plastyczna i gust i widzenie zjawisk ponadczasowe, oraz energia twórcza, okazuje się że to nie wystarcza. Że chodzi o coś jeszcze ale wyrażone środkami czysto plastycznymi (to w przypadku operowania plastyką czyli wizualnością). W tej pracy to połączenie rzeczywistego przestrzennie z iluzja stanowi punkt wyjścia do zobaczenia sceny w środku- pustej z oknem jakby zapisem współczesności dla twórców ołtarza a zarazem ponadczasowości w wymiarze poetyckiego sacrum. Sztuka jest wieczna poprzez Formę.
Hubert i Jan van Eyck "Ołtarz Gandawski"
To akurat część wielkiego poliptyku braci van Eyck wykonanego przez wiele lat w okresie pre renesansowym. Dotyczy sceny zwiastowania i łączy iluzje przestrzeni z rzeczywistą przestrzennością ram drewnianych. To oczywiście mistrzowskie artystycznie przedstawienie dotyczące tematu biblijnego, sakralnego wykonanego w technice laserunkowo impastowej- olejnej, stworzonej przez tych geniuszy i dalej kontynuowanej przez wieki aż do częściowego upadku w wieku XX. Albowiem nikt już praktycznie nie laseruuje cieni w obrazach, by uzyskać niepowtarzany efekt ich zwiewności, co wiązało się z długotrwałym procesem malowania, a często efekt był niezauważalny przez laika.
To też sposób przedstawiania postaci czy jakiegoko0lwiek tematu jako odrealnione i naśladowcze a z drugiej strony pozorujące rzeźbiarskie realizacje, jakby kamienne, ale w iluzji przestrzeni. Ten sposób był obecny również w renesansie jako cichy przejaw wojny między rzeźbą jako rzeczywistą przestrzennością a malarstwem jako iluzją przestrzeni. Ale najważniejsze w tym przedstawieniu ołtarzowym jest to że połączono w scenie pustej w środku- bez postaci ramę drewnianą rzeczywista- cieniem rzuconym w głąb z przedstawioną w iluzji przestrzenią.
To jakby powiedzieć w XV wieku, już większość z istoty o tych dwóch jakościach: rzeczywistej przestrzenności i iluzji przestrzeni, przewidując co będzie się działo w wieku XX- w okresie istnienia kubizmu syntetycznego, asamblażu i dalej gotowego przedmiotu- gdy obiekt oddzielił się od płaszczyzny obrazu.
Na początku malowania wydaje się, że namalowanie czegoś tak jak w naturze jest jedynym zajęciem i osiągnięciem. Po wielu latach gdy wykrystalizowuje się i świadomość plastyczna i gust i widzenie zjawisk ponadczasowe, oraz energia twórcza, okazuje się że to nie wystarcza. Że chodzi o coś jeszcze ale wyrażone środkami czysto plastycznymi (to w przypadku operowania plastyką czyli wizualnością). W tej pracy to połączenie rzeczywistego przestrzennie z iluzja stanowi punkt wyjścia do zobaczenia sceny w środku- pustej z oknem jakby zapisem współczesności dla twórców ołtarza a zarazem ponadczasowości w wymiarze poetyckiego sacrum. Sztuka jest wieczna poprzez Formę.
poniedziałek, 23 kwietnia 2018
Życie
jest jak sen
„Śpij kolego” to tytuł polskiej starej daty
pieśni żołnierskiej poświęconej poległym żołnierzom. I jakoś
łączy się to z neoplatońską ideą według której śmierć jest
zaśnięciem do innego, lepszego życia- tam. Nie alogicznie-
nagrobki renesansowe były takimi przedstawieniami, gdzie zwykle
rzeczywiście postać zmarłego zasypiała. Leżała asymetrycznie i
może kontrapostowo na jednym z boków. A logicznie rzecz ujmując i
historycznie, po renesansowych ujęciach w kontrze do zastanego,
zaczęto później barokowo straszyć śmiercią umieszczając w
utworach poświęconych śmierci i doczesności trupie czaszki,
kostuchy rozkładające się rośliny itd. Stosowano też szereg
ekstremalnych, dziwnych, ekspresyjnych zabiegów we wszystkich
dziedzinach wizualnych: od malarstwa do rzeźby, od ubioru do
rozwiązań ogrodowych i architektonicznych. To wszystko zgodnie z
przeświadczeniem że Forma jest Treścią. To Forma (zmysłowo odbieralne cechy dzieła) miała zasłonić
przykry i nieubłagany prymat Nicości i śmierci. Przerost formy
(czyli tu kształtu) nad Treścią realizowano raczej tylko w rzeźbie
i kompozycjach przestrzennych.
Życie jest
jak sen. I o ile przetrwały idee klasyczne w posługiwaniu się
zjawiskami piękna, prawdy i dobra oraz pojęciami Bóg, honor,
ojczyzna to sen od zawsze był wytchnieniem od życiowego, realnego w
stronę nierealnego, magicznego, może astralnego. Ciągle na nowo
budzimy się więc. Czyli trzeźwiejemy czy zasypiamy?
niedziela, 22 kwietnia 2018
Intuicja i niedostępne sensy oraz filmy
Kieślowskiego
Dawne to czasy dziecięce gdy słowo szlafrok
kojarzyło się może wizualnie z obrazem kobietki poruszającej się
w tą i z powrotem szlochającej w długiej sukni koniecznie w pokoju
z meblami. Te same to czasy gdy Mama może opowiadała o psach że
potrafią „instynktownie wiedzieć” kiedy wraca do domu jego pan
nawet po długim czasie.
Późniejsze to czasy, gdy okazało się, że o
wielkości reżysera Kieślowskiego stanowi też to, że oprócz
zastosowania czysto plastycznych zabiegów np. wykonania całego
filmu w bielach („Białego”- tego współczesnego tragicznego
„Poskromienia Złośnicy”) z trylogii odpowiadającej kolorystyce
francuskiej flagi, w jego
filmach pojawiają się postaci które nie maja prawa się pojawić
według tego co wiadomo oficjalnie, prywatnie, werbalnie. Jakby
istniała w Nas energia czy rodzaj kierującej nas siły- ale nie tej
potężnej sumy instynktów do których mamy dostęp i możemy się
z nimi mocować- ale tej której nie jesteśmy świadomi i ulokowanej
w Nieświadomości. Tak nieświadomi jak świadomi byli Romantycy
odkrywając to Nieświadome.
A na czym
to polega? Rozstajesz się w kimś do którego się przyzwyczaiłeś
i uzależniłeś, tak samo jak znieczuliłeś sobie życie tym
związkiem, drugim, innym. Nie załatwiłeś z Nim wszystkich spraw.
Wychodzisz po pewnym czasie
na ulice i
spotykasz Go za rogiem jak przechodzi albo sam albo z „nowym”.
Przypadek
może? Zranienie wisi w powietrzu a szloch może być stłumiony ale
pewnie nie na długo. Spotykasz go potem dopiero po latach jak już
dawno Twoje zranienie zostało zaleczone i znieczulone,
zracjonalizowane, zrelatywizowane itd. Teraz już przypadkowo jak
się wydaje. Co tam się dzieje w tej Nieświadomości?
czwartek, 19 kwietnia 2018
Należy odróżniać
Należy odróżnić stłumionego wrażliwca i
neurotyka, który jakby ma mało empatii, od udającego ją
psychopaty, który robi to, by zmanipulować innych, coraz to
kolejnych z grupy ofiar pojawiających się dzięki różnorodności.
A wśród psychopatów tego pierwotnego, od dającego się wyleczyć
psychiatrycznie.
Należy
rozróżnić wyjątkowość rzeczywistą wynikającą ze zdolności,
uporu, pracy, talentu od udającej, wynikającej z relatywizmu
postmodernistycznego co to powoduje że w imię tolerancji
bezkrytycznej, każdy jest tak samo wybitny, ale najbardziej ten, co
ma najwięcej bezwzględnej pychy podbitej biologiczna siła pozorną.
Jak i
pokornego mistrza osadzonego w świadomości skończoności w tym
świecie doczesnym, od pozornego udającego doskonałość i z garbem
przerostów ego.
Należy
rózróżnić piękno wynikające z porządku i połączenia wielu
elementów w całość, która jest niepowtarzalna, niuansowa,
osobliwa i wobec natury co to chaosem jest, od nakładania na
wyjątkowe emocje przeciętnych i nawet kiczowatych przejawów.
Należy
rozróżnić wreszcie co warto w zamęcie przemijania i braku
trwałości.
Nie
należy się objadać i ulegać za bardzo i też pewnie całości
brać tak poważnie wobec tego, że przelotem tu jesteśmy. A mimo
ciężkiego żywota i lęku przed nieznanym, cierpieniem i nicością,
jest to piękny świat.
środa, 18 kwietnia 2018
poniedziałek, 16 kwietnia 2018
„Łapać
wiatr”
Nie mówi do
siebie „wiej wietrze wiej mocno” z jednej strony i nie myśli
równocześnie„łap płatki róż” z drugiej młody małżonek i
miłośnik roślin już nawet nie ekolog współczesny, a raczej
tylko po biologii. Co mieszka z żoną w małym mieście. Bo wie, że
to sprzeczność jest nie do pogodzenia, większa dużo niż marzenia
zamieszkania w dużym mieście, bez własnego mieszkania i z
możliwością zbieractwa okazów roślinnych rzadkich, co kiedyś w
zielnikach umieszczały młode dziewczyny na wydaniu, lub nauczyciele
w szkołach na prowincji. Choć panuje nagminnie jedność
przeciwieństw- no wiadomo w strukturach sprzeczności- to jednak co
stworzy się z tego rodzaju zestawów, to poza naszą wola niejako
jest.
I gdy jakiś
młody filozof, co myśli że już wszystko pojął i życie ma dla
niego ostanie dno zwyczajnego bytowania, a nie na przykład w
chorobie jakiejś lub losowym okrucieństwie czy nieszczęściu,
upaja się głębią stwierdzenia że „życie jest łapaniem
wiatru”- co oznacza brak trwałości poza trwałą ciągle zmianą
i zarazem przemijanie przykre, akceptacja tego, czego nie można
zmienić jawi się jako ostateczny osąd i zrozumienie istoty.
A jak połączyć
potrzebę intensyfikacji emocji, czy potrzebę rozwoju w daną stronę
z życzeniami pozytywnych osiągnięć za wszelką cenę, to męska
medytacyjność i wyciszenie, razem z racjonalizacją i
obiektywizacją jest metodą na przetrwanie i uratowanie siebie.
A ścieżki
żwirowe w Ogrodzie Botanicznym miasta puste obecnie, wobec
wirtualności i zakazu zrywania liści w tym miejscu.
czwartek, 12 kwietnia 2018
poniedziałek, 9 kwietnia 2018
Jan van Eyck "Madonna Luccao" 1437r., Frankfurt Stadelch Kunstinstituts
Jan van Eyck "Madonna Luccao"
Malarstwo koloru z czerwienią draperii sukni Madonny uzupełnionej o widok deseniu dywanu razem ze szczegółami pozostałego otoczenia w ciasnej przestrzeni architektury stanowi tylko ramę do tego, aby przedstawić zaakcentowaną wizualnie scenę relacji tej postaci z Dzieciątkiem Jezus. Cała specyfika takiego kanonicznego przedstawienia, biblijnego to właśnie takie ujęcie z wielu możliwych wybrane i określone osobliwym wyrazem psychologicznym i głównym bohaterem plastycznym z tych z natury a więc kolorem w świetle dnia. Centralna kompozycja z kontrapostem na wzór rozstrzygnięć antycznych daje ta siłę wyrazu przy tkliwości bijącej z oblicza Kobiety. A do tego rodem też z Antyku równoważenie określono większym i mniej intensywnym w stosunku do mniejszego- bardziej narzucającego się. I jak zwykle zamiłowanie do szczegółów daje tę pozostałą postać osobliwości w ponadczasowym ujęciu. Użycie symboli - atrybutów na przykład jabłek leżących na parapecie daje możliwości głębszego czy dalszego odczytu dzieła. Uwznioślenie i sacrum bijące zniego jakby planowo uzupełnia się o wzrok każdego oglądającego z pozycji punktu obserwacji trochę niżej niż siedząca na tronie Madonna z Dzieciątkiem. To też kolejna postać jedności przeciwieństw która tu przyobleka się w boskie i ludzkie, naśladownicze do natury i święte magiczne zarazem.
Jan van Eyck "Madonna Luccao"
Malarstwo koloru z czerwienią draperii sukni Madonny uzupełnionej o widok deseniu dywanu razem ze szczegółami pozostałego otoczenia w ciasnej przestrzeni architektury stanowi tylko ramę do tego, aby przedstawić zaakcentowaną wizualnie scenę relacji tej postaci z Dzieciątkiem Jezus. Cała specyfika takiego kanonicznego przedstawienia, biblijnego to właśnie takie ujęcie z wielu możliwych wybrane i określone osobliwym wyrazem psychologicznym i głównym bohaterem plastycznym z tych z natury a więc kolorem w świetle dnia. Centralna kompozycja z kontrapostem na wzór rozstrzygnięć antycznych daje ta siłę wyrazu przy tkliwości bijącej z oblicza Kobiety. A do tego rodem też z Antyku równoważenie określono większym i mniej intensywnym w stosunku do mniejszego- bardziej narzucającego się. I jak zwykle zamiłowanie do szczegółów daje tę pozostałą postać osobliwości w ponadczasowym ujęciu. Użycie symboli - atrybutów na przykład jabłek leżących na parapecie daje możliwości głębszego czy dalszego odczytu dzieła. Uwznioślenie i sacrum bijące zniego jakby planowo uzupełnia się o wzrok każdego oglądającego z pozycji punktu obserwacji trochę niżej niż siedząca na tronie Madonna z Dzieciątkiem. To też kolejna postać jedności przeciwieństw która tu przyobleka się w boskie i ludzkie, naśladownicze do natury i święte magiczne zarazem.
wtorek, 3 kwietnia 2018
Giotto „Stygmatyzacja Świętego Franciszka” ok. 1300r. 313x163cm,
tempera na desce, Luwr, Paryż
Giotto „Stygmatyzacja Świętego Franciszka”
Cóż to za wielka epoka - Średniowiecze. Wielkie miłości i zdrady, wielkie zbrodnie i wielka empatia możnych, wielkie katedry i upadek najbiedniejszych. Epoka którą się Przybyszewski zachwycał jako okresem Wielkiego Ducha zanim się nie rozpił zupełnie do intelektualnego bełkotu. W średniowieczu w malarstwie jeszcze renesansowy geniusz nie rozkwitł razem z perspektywą malarską co na wzór antycznej jedności przeciwieństw realizowala przedstawienia w mimesis i w odrealnionym do boskiego piękna ze sfery przez nas poszukiwanej sakralnej- której popłuczyny w nudnych niedzielnych mszach.
I to właśnie na koniec średniowiecza przypada nowatorstwo malarza Giotto. I jeszcze przed malarstwem olejnym co później się przyoblekło na ten przykład w maestrię niderlandzkich przedstawień ze skłonnością do szczegółów i grą faktur nie tylko deseniowych ale też prześwitujących wobec litych. I jeszcze przed upadkiem współczesnym malarstwa olejnego do fotografii przypadkowych bo łatwych nie zakomponowanych i do fetyszu performance i instalacji że też nie wspomne o innych jakościach dajmy na to przejawach sztuki efemerycznej, zerowej czy art world.
I dość istotne jest to że w średiowieczu stosowano perspektywę symultaniczną dajmy na to w teatrze gdzie przedstawiano żywoty świętych w scenach czasowych z dużymi odległościami. Tu scenka z dzieciństwa tam czyli tu na scenie z młodzieńczej historii współczucia co to kwitesencja żywota każdego jest, wobec psychopatycznych, diabelskich i miernych.
Ta perspektywa pojawia się w obrazie renesansowym wielkiego niedocenionego van Eycka a dalej w wieku XX u futurystów ale dla małych interwałów czasowych jako fazy ruchu na przykład postaci.
Giotto przedstawił we fresku główną scenę z żywota św. Franciszka gdy następuje jego stygmatyzacja i jest ukazana w sposób malarski w tonalnym ugrowo- pomarańczowym zestawie barw i poetycki, czuły zarazem. Przestrzeń potraktowana trochę jeszcze schematycznie na wzór średniowieczny lecz już zamiast hieratycznego tła dającego postać "obiektu na tle" w całości pojawia się gradacja planów. Duża role pełnia tu przedstawienia w perspektywie zbieżnej budowli o pomieszanej skali. Na przykład domek na dole z przodu jest za mały w stosunku do natury. Na dole sceny z życia świętego w małych formatach ale w jednym ze sceną główną dają to bezcenne przeniesienie w czasie i zarazem postać perspektywy symultanicznej. Sztuki plastyczne stosowały i stosują jeszcze wielkiej różnorodności zabiegi, wyjątkowe i fascynujące ale ustawiające się bardziej po stronie fascynacji niż po stronie zdegenerowanego tylko subiektywizmu i tylko emocjonalności. "Sztuka zbawi świat" jak pisał Dostojewski nie tylko przez bezinteresowność aktu twórczego.
tempera na desce, Luwr, Paryż
Giotto „Stygmatyzacja Świętego Franciszka”
Cóż to za wielka epoka - Średniowiecze. Wielkie miłości i zdrady, wielkie zbrodnie i wielka empatia możnych, wielkie katedry i upadek najbiedniejszych. Epoka którą się Przybyszewski zachwycał jako okresem Wielkiego Ducha zanim się nie rozpił zupełnie do intelektualnego bełkotu. W średniowieczu w malarstwie jeszcze renesansowy geniusz nie rozkwitł razem z perspektywą malarską co na wzór antycznej jedności przeciwieństw realizowala przedstawienia w mimesis i w odrealnionym do boskiego piękna ze sfery przez nas poszukiwanej sakralnej- której popłuczyny w nudnych niedzielnych mszach.
I to właśnie na koniec średniowiecza przypada nowatorstwo malarza Giotto. I jeszcze przed malarstwem olejnym co później się przyoblekło na ten przykład w maestrię niderlandzkich przedstawień ze skłonnością do szczegółów i grą faktur nie tylko deseniowych ale też prześwitujących wobec litych. I jeszcze przed upadkiem współczesnym malarstwa olejnego do fotografii przypadkowych bo łatwych nie zakomponowanych i do fetyszu performance i instalacji że też nie wspomne o innych jakościach dajmy na to przejawach sztuki efemerycznej, zerowej czy art world.
I dość istotne jest to że w średiowieczu stosowano perspektywę symultaniczną dajmy na to w teatrze gdzie przedstawiano żywoty świętych w scenach czasowych z dużymi odległościami. Tu scenka z dzieciństwa tam czyli tu na scenie z młodzieńczej historii współczucia co to kwitesencja żywota każdego jest, wobec psychopatycznych, diabelskich i miernych.
Ta perspektywa pojawia się w obrazie renesansowym wielkiego niedocenionego van Eycka a dalej w wieku XX u futurystów ale dla małych interwałów czasowych jako fazy ruchu na przykład postaci.
Giotto przedstawił we fresku główną scenę z żywota św. Franciszka gdy następuje jego stygmatyzacja i jest ukazana w sposób malarski w tonalnym ugrowo- pomarańczowym zestawie barw i poetycki, czuły zarazem. Przestrzeń potraktowana trochę jeszcze schematycznie na wzór średniowieczny lecz już zamiast hieratycznego tła dającego postać "obiektu na tle" w całości pojawia się gradacja planów. Duża role pełnia tu przedstawienia w perspektywie zbieżnej budowli o pomieszanej skali. Na przykład domek na dole z przodu jest za mały w stosunku do natury. Na dole sceny z życia świętego w małych formatach ale w jednym ze sceną główną dają to bezcenne przeniesienie w czasie i zarazem postać perspektywy symultanicznej. Sztuki plastyczne stosowały i stosują jeszcze wielkiej różnorodności zabiegi, wyjątkowe i fascynujące ale ustawiające się bardziej po stronie fascynacji niż po stronie zdegenerowanego tylko subiektywizmu i tylko emocjonalności. "Sztuka zbawi świat" jak pisał Dostojewski nie tylko przez bezinteresowność aktu twórczego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)