„Łapać
wiatr”
Nie mówi do
siebie „wiej wietrze wiej mocno” z jednej strony i nie myśli
równocześnie„łap płatki róż” z drugiej młody małżonek i
miłośnik roślin już nawet nie ekolog współczesny, a raczej
tylko po biologii. Co mieszka z żoną w małym mieście. Bo wie, że
to sprzeczność jest nie do pogodzenia, większa dużo niż marzenia
zamieszkania w dużym mieście, bez własnego mieszkania i z
możliwością zbieractwa okazów roślinnych rzadkich, co kiedyś w
zielnikach umieszczały młode dziewczyny na wydaniu, lub nauczyciele
w szkołach na prowincji. Choć panuje nagminnie jedność
przeciwieństw- no wiadomo w strukturach sprzeczności- to jednak co
stworzy się z tego rodzaju zestawów, to poza naszą wola niejako
jest.
I gdy jakiś
młody filozof, co myśli że już wszystko pojął i życie ma dla
niego ostanie dno zwyczajnego bytowania, a nie na przykład w
chorobie jakiejś lub losowym okrucieństwie czy nieszczęściu,
upaja się głębią stwierdzenia że „życie jest łapaniem
wiatru”- co oznacza brak trwałości poza trwałą ciągle zmianą
i zarazem przemijanie przykre, akceptacja tego, czego nie można
zmienić jawi się jako ostateczny osąd i zrozumienie istoty.
A jak połączyć
potrzebę intensyfikacji emocji, czy potrzebę rozwoju w daną stronę
z życzeniami pozytywnych osiągnięć za wszelką cenę, to męska
medytacyjność i wyciszenie, razem z racjonalizacją i
obiektywizacją jest metodą na przetrwanie i uratowanie siebie.
A ścieżki
żwirowe w Ogrodzie Botanicznym miasta puste obecnie, wobec
wirtualności i zakazu zrywania liści w tym miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz