Święte czyli sacrum 1
Sacrum. Nadprzyrodzone, święte, i magiczne, poetyckie. Marzenia. Sny. Oderwanie od rzeczywistości i ułomnego bytu. Wokół świętości istnieje koncentracja duszy prawie każdego i nadzieja na przyszłość. Stan romantycznego uniesienia czy uwznioślenia jakby przeplata się z radością życia i zasadnością celu.
Odrealnione i święte w sztuce pojawia się jakby ich było mało w naturze. Na zewnątrz, bo przecież w Nas samych trochę jej jest, mimo przemijania które daje, koncentrację na pożądanych stanach ciągle na nowo i ciągle na nowo weryfikowanego systemu wartości i pragnień.
Można dojść do wniosku że nie wiadomo do końca, czy im bliżej życia, zwyczajności to i więcej prawdy i czy jednoznacznie odrealnienie towarzyszy świętości. To kolejny dylemat związany z życiem jako takim i z tworzeniem jako problemem naśladownictwa natury.
Wielki Duch epok zeszłych. Antyk. Kiedy postacie ludzkie stały się jak i złoto Bizancjum symbolem boskości, a świątynie odgradzały człowieka od naturalnego środowiska nawiązując jakby relację z Niebem? Kiedy bliskowschodnia geometria czyli abstrakcyjność zaczęła wyrażać tę boskość?
Niedocenione Średniowiecze. Odrodzeniowa sztuka która programowo realizowała święte, biblijne tematy. Realistyczne. Wyjątkowe opowieści i interpretacje, wizje, przesłania.
Wszystkie postacie na obrazach od średniowiecznych i od renesansowych są nieobecne. Zapatrzone w jakiś nadprzyrodzony byt. Nie patrzące zwykle widzowi w oczy. I te Madonny Rafaela co to cierpienia nie zaznały i pełne są czułości dla Dzieciątka. I ci zwyczajni zjadacze chleba uwzniośleni jakby poza chwilami pozowania.
Cała idealistycznie przedstawiona przyroda też realizuje świat sacrum.
Dopiero wielki Leonardo w obrazie „ Mona Lisa” nie dość że sformułował zasady perspektywy malarskiej przejętej z natury, to jeszcze umieścił postać ludzką po raz pierwszy w nie idealizowanym naturalnym krajobrazie będąc w ten sposób prekursorem romantyzmu 500 lat wcześniej.
W sztuce atrybuty czyli przedmioty symbolizujące zjawiska ogólne i ważne, obecne pojawiały się przez wieki. Drabina, skrzydła czy nawet samo piórko to symbole Nieba, jabłko to symbol doczesności lub grzechu, 30 srebrników to symbol zdrady.
Krzesło i stół symbolizują dom, miejsce na Ziemi, człowieka. Te wszystkie dawne i współczesne atrybuty są też opowieścią w zatrzymanym kadrze. O świecie a wobec jego przemijalności- bycia w wiecznym ruchu którego staramy się nie dostrzegać, obłaskawiając go przeżyciami i zapominaniem.
Etykiety
- Galeria autorska (130)
- Galeria jednego dzieła (43)
- Prace studentów i uczniów (124)
- Uporządkowane martwe natury (23)
- Wiedza o kulturze (29)
- Wiedza o sztuce (24)
- Wydarzenia (107)
- Wypowiedzi myślicieli (4)
- Zapiski osobiste (21)
- Zbierkowskie i okoliczne pejzaże (19)
- Życzenia (51)
sobota, 24 grudnia 2016
piątek, 16 grudnia 2016
Kolejny nudny dzień
To kolejny dzień zwyczajny- taki poza błyskotliwym myśleniem, zgadywaniem, polotem, emocjami zadziwienia czy zachwytu światem. Jakby gdzieś za najbliższym rogiem mijanych kamienic czy budynków w czasie spaceru miały się pojawić te zjawiska w Tobie znamionujące pełnię życia. Ten czas nudy wybrzuszający się niepokojąco przez przejaw niepokojącego długiego zagospodarowania, dokuczliwy niekiedy bardzo. Ten brak pełni życia, królowania w Trwałości, radości.
Ale gdy pojawia się zniecierpliwienie i zwątpienie i nawet to wielkie ekstremalne razem z ostatecznym zranieniem wobec Ostateczności, to brak Trwałości jawi się jako błogosławiona Nadzieja. Wszystko jest w ruchu a jedyną trwałością jest zmiana. I tylko oddalenie od tego przejawu istnienia Natury czyli poetyckość i artystyczność daje chwile wytchnienia. Chwilo trwaj wiecznie po raz kolejny.
To kolejny dzień zwyczajny- taki poza błyskotliwym myśleniem, zgadywaniem, polotem, emocjami zadziwienia czy zachwytu światem. Jakby gdzieś za najbliższym rogiem mijanych kamienic czy budynków w czasie spaceru miały się pojawić te zjawiska w Tobie znamionujące pełnię życia. Ten czas nudy wybrzuszający się niepokojąco przez przejaw niepokojącego długiego zagospodarowania, dokuczliwy niekiedy bardzo. Ten brak pełni życia, królowania w Trwałości, radości.
Ale gdy pojawia się zniecierpliwienie i zwątpienie i nawet to wielkie ekstremalne razem z ostatecznym zranieniem wobec Ostateczności, to brak Trwałości jawi się jako błogosławiona Nadzieja. Wszystko jest w ruchu a jedyną trwałością jest zmiana. I tylko oddalenie od tego przejawu istnienia Natury czyli poetyckość i artystyczność daje chwile wytchnienia. Chwilo trwaj wiecznie po raz kolejny.
sobota, 3 grudnia 2016
Chciałem uratować muchę
Chciałem uratować muchę in situ. Ale nawet nie po zastanowieniu że tak trzeba, lecz spontanicznie według impulsu. Jednak bardziej intuicyjnego niż emocjonalnego. Czyli bardziej jak mężczyzna niż kobieta.
I to uratowanie miało się zadziałać wtedy, gdy już wodę spuściłem do zlewu kuchennego starej daty z kranu zakupionego niedawno. Ale nie poszło tak łatwo. Mucha jakby nieświadoma niebezpieczeństwa ociągała się, idąc powoli ze sfery niebezpieczeństwa w bezpieczną. I tu i wtedy pomyślałem zadziwiony różnorodnością Świata jako całości a więc i nieskończoną ilością światów możliwych, czy tez rozwiązań w sztuce, że ten mój świat empatyczny to nie sposób na życie obowiązujący wszystkich. A jako że skłonny jestem do dobroci Św. Franciszka, co to się wszystkim pięknem tego naszego świata zachwycał, a dalej to Luis Armstrong w utworze „Jaki piękny jest świat” który to utwór działa na słuchacza już z górą lat 50, nie trzepnąłem muchy machinalnie acz śmiertelnie. I czekając na łaskawe odejście muchy, co to pozwoliła się łaskawie uratować, ale przecież nie czuła pychy tak jak współczesna ludzka elita spotykana w tramwajach, autobusach i na ulicy dajmy na to- wytrzymałem to powolne zjawisko. Może mucha była na emeryturze i zniedołężniała?
Chciałem uratować muchę in situ. Ale nawet nie po zastanowieniu że tak trzeba, lecz spontanicznie według impulsu. Jednak bardziej intuicyjnego niż emocjonalnego. Czyli bardziej jak mężczyzna niż kobieta.
I to uratowanie miało się zadziałać wtedy, gdy już wodę spuściłem do zlewu kuchennego starej daty z kranu zakupionego niedawno. Ale nie poszło tak łatwo. Mucha jakby nieświadoma niebezpieczeństwa ociągała się, idąc powoli ze sfery niebezpieczeństwa w bezpieczną. I tu i wtedy pomyślałem zadziwiony różnorodnością Świata jako całości a więc i nieskończoną ilością światów możliwych, czy tez rozwiązań w sztuce, że ten mój świat empatyczny to nie sposób na życie obowiązujący wszystkich. A jako że skłonny jestem do dobroci Św. Franciszka, co to się wszystkim pięknem tego naszego świata zachwycał, a dalej to Luis Armstrong w utworze „Jaki piękny jest świat” który to utwór działa na słuchacza już z górą lat 50, nie trzepnąłem muchy machinalnie acz śmiertelnie. I czekając na łaskawe odejście muchy, co to pozwoliła się łaskawie uratować, ale przecież nie czuła pychy tak jak współczesna ludzka elita spotykana w tramwajach, autobusach i na ulicy dajmy na to- wytrzymałem to powolne zjawisko. Może mucha była na emeryturze i zniedołężniała?
niedziela, 27 listopada 2016
Prowincja
Siedzisz
gdzieś sam na prowincji wieczorem lub w
nocy w swoim pokoju i słuchasz muzyki.
Poza najbliższą przestrzenią pustawy cichy świat, gdzieś daleko. Nie rozumiesz
słów bo to po angielsku z teczki wspaniałych ponadczasowych utworów. Czujesz
cos czego nie można nazwać- jakąś pustą sferę ponad zwykłym nudnym czasem,
dniem powszednim. Fala wznoszenia i opadania trwa i godzinami. Mimo braku
luksusu czujesz absolutną pełnię życia. I nie o intensywność przeżyć chodzi i o to że to się dzieje poza twoją wolą tylko
o docierającą i tym razem świadomość celu w nadprzyrodzonej potencjalnej
możliwości.
I
aż dziw bierze że na świecie się zdarza tyle okrucieństwa.
Jest
taki dzień w roku, po zimie. Pierwszy dzień oddechu z powiewem wiosny-
cieplejszy i z unoszącymi się w powietrzu jonami energii. Ludzie wycieńczeni
lekko walką z zimą na jej końcu jeszcze nie są pełni pychy i obojętności tylko
zachwyceni tym stanem odprężenia i oszołomieni, radośni, szczerzy.
Uwznioślenie
Świąt, imieniny, spotkanie z przyjaciółmi i to możliwe bycie królem życia przez
cały rok rozbijające się o niedoskonałość czy przemijanie i chaos natury.
Prowincja.
środa, 16 listopada 2016
Korespondencja e-mailowa między Karolem Woźniakiem a Włodzimierzem Trawińskim
"Picasso - komunista z krwi i kości".Frantisk Miks |
Domniemany obraz Fałata |
Włodku!
Jak w tytule. Ot, taka
"rzecz do przemyślenia". Można się zgodzić, można się nie zgodzić,
można być "za, a nawet przeciw" - wolny czytelnik w wolnym kraju.
Wywiad współbrzmi z moimi
odczuciami, ale ja też w końcu nie jestem Dekalog, żeby się ze mną zgadzać
bezdyskusyjnie.
Możliwe, że autor
(wywiadowany, w sęsie) tylko "się nie zna" - ale w takim razie tym
bardziej "nie zna się" szeroka publiczność. A jak "się nie
zna", to i "nie umie docenić". Czego skutkiem jest "wiater
hulający, jak w artykule"; CBDU ;-)
(Docenią, rzecz jasna,
koledzy po fachu - tyle, że ci galerii nie zapełnią... Wot, żyzń.)
Tak czy śmak, najnowsze
"Do rzeczy", wywiad z Františkiem Mikšem, rednaczem czeskiego
miesięcznika społeczno-kulturalnego "Kontexty", tytuł: "Picasso
- komunista z krwi i kości".
W załączonym skanie kawałek
"o Picassie" wyciąłem, bo niewiele wnosił do tematu "szerszego
tła" i "kontekstu historyczno-społecznego", o których jest mowa
w drugiej części. Którą załączam poniżej.
Endżoj ;-)
pzdr,
K.
Karolu!
Artykuł czytałem i go znam. Już napisałem artykuł na ten temat. Ja rozumiem
argumenty tego pana. Ale czy nie jest to przejaw jego pychy? Nie umie nakręcić
imienin u cioci ale się wypowiada tak deklaratywnie o wszechrzeczy. Trochę z
jego strony więcej pokory. On i tak nawet by nie mógł pędzli myć Picassowi. Ciągle
jeszcze. A tak na koniec, bo już mi się nie chce o tym gadać, to o sztuce powinni się wypowiadać
autorytatywnie tylko plastycy i to Ci co nie maja wlane na swój temat za bardzo
a także Ci co kumają problemy,
sprzeczności itd. Czyli mało ich.
To tyle na razie oł
żesz! Pozdrawiam Włodek!
Włodku!
Karolu! Artykuł czytałem i go znam. Już
napisałem artykuł na ten temat. Ja rozumiem argumenty tego pana. Ale czy nie
jest to przejaw jego pychy?
Co do emocjonalnego życia
wewnętrznego autora to ciężko mi się wypowiadać - ale jednak, w moim odczuciu,
jest to raczej "obserwacja", "konkluzja" - być może
połączona z jakąś tam dozą frustracji - frustracji tym, że ci
"wybitni" nie mogą (?) pojąć prostej zależności, która się wykłada
jako "liczba odbiorców dzieła jest odwrotnie proporcjonalna do stopnia
przetworzenia rzeczywistości w dziele".
Jeśli bowiem sztuka
plastyczna, a w tym konkretnym przypadku szeroko rozumiane "malarstwo i
rysunek", jest "odwzorowaniem i przetworzeniem" (o ile dobrze
zapamiętałem myśl) to im więcej tego "przetworzenia"
("interpretacji") tym mniej "odwzorowania" ("wierności
oryginałowi"). Znów, umówmy się, jest to pewnego rodzaju uproszczenie, więc
mniejsza o drobiazgi - w skrócie mam na myśli to, że jest to trochę tak jak
"z napitkami wyskokowymi".
Owszem, jeszcze są i cukier i
inne "aromaty", ale zasadniczo mamy w nich wodę i alkohol - i im
więcej jednego, tym mniej drugiego, kropka.
I są tacy konsumenci, którzy
potrafią łykać czysty spirytus "pod manufakturę"*, gdy inni doznają
zawrotów głowy po wypiciu pół piwa a wódki nie przełkną. Ale to
"skrajności spektrum" (suchozakonnych pomijam) - i jak w każdym
rozkładzie statystytcznym Gaussa jest jakieś maksimum tego spektrum, oraz
minima "po skrajnościach".
W sytuacji "konsumpcji
sztuki" mamy spektrum od "kicz odpustowy" (jaskinie Lascaux i
inne takie pomijam, rozważamy bowiem tu "malarstwo białego
człowieka"), który podoba się tylko ślepym i prostakom (ewentualnie
jeszcze "ślepym prostakom" - bo już przeciętny odbiorca zauważy, że
"te owieczki, panie, jakieś takie nie teges są, światło "z
czapy", chałupy po lewej mają odwróconą perspektywę geometryczną, a gawron
na drzewie ma ponad metr wzrostu" - to tak w nawiązaniu do "Fałata")
po czarny kwadrat na białym tle (dla niedaltonistów mamy też mondrianowską
wersję tego tematu).
Przeciętny odbiorca potrafi
zaś podziwiać "tak ogólnie" np. taką "Straż nocną"
Rembrandta - choć może sześćdziesięciu warstw laserunków nie zobaczy. Doceni
Turnera czy pointylistów, Modigliani może jawić mu się zmanierowanym, ale powie
"mają te kobitki swój urok, choć nie jest to Venus Botticellego".
Patrząc na obrazy Nikifora
zobaczy -jako pierwsze wrażenie- że tam wszystko się "rozsypuje" (w
skrócie, wrażenie z gatunku "kupa drzew, ale lasu nie widać" -
rozwinę przy okazji, paszczowo). Jeśli będzie miał jakieś
"przygotowanie" albo "wiedzę" (lub "suflera" -
załączam ukłony) to zauważy na przykład, że "każda dachówka jest w innym
kolorze" - ale jednak kluczowym słowem tutaj jest "jeśli".
A co zobaczy patrząc na
czarny kwadrat na bialym tle? (kolorowe kwadraty, jeśli niedaltonista...) -
Bingo! Tak, zobaczy... ee... czarny kwadrat na białym tle, I suppose...?
Gdyż albowiem dla znakomitej
większości człowieków sztuka jest "przyprawą życia", nie "sensem
głównym, celem i osią". Przez co nie tylko "się nie znają", ale
jeszcze -o zgrozo!- wcale się tym nie przejmują.
O czym też autor wspomniał w
wywiadzie, co pozwolę sobie przypomnieć:
Każdy
ma w sobie potrzebę sztuki, przeżywania piękna i harmonii, współbrzmienia z
przyrodą i otaczającym światem. Sztuka pomaga, a przynajmniej miałaby pomagać,
wychodzić na przeciw tym pragnieniom.
Zwracam na tą myśl uwagę,
gdyż ona jest tu punktem wyjścia do dalszych rozważań - ODBIORCA jest tu
"miarą rzeczy", nie Twórca czy jego Dzieło. I jeśli Twórca nie
stworzy tego, co -niezależnie od zamiarów i ambicji Twórcy- Odbiorcy będzie się
"podobać" i będzie do niego "mówić", to taki odbiorca
zwyczajnie to zignoruje - bo taka sztuka jak kwadraty Mondriana czy Malewicza
obchodzą go tyle, co zeszłoroczny śnieg. I nawet nie to, że on, ten Odbiorca,
"nie potrafi docenić i się nie zna" - jest jeszcze GORZEJ, Odbiorcę
to po prostu NIE INTERESUJE.
Na marginesie i przykładzie:
Niewątpliwie muzyka dodekafoniczna czy
inna "współczesna" jest zbiorem dźwięków skomponowanym przez wybitnie
wybitnych Twórców - ale kto tego słucha? (Przejrzyj swoją audiotekę, tak przy
okazji...)
Oberka posłucha chętnie każdy wieśniak;
każdy obdarzony słuchem i poczuciem rytmu połączoną z pewną wrażliwością z
przyjemnością wysłucha "Eine Kleine Nachtmusik" czy inny
"Konzert 21." Mozarta. Tak samo "Muzyka na wodzie" Haendla,
polonezy Chopina czy "Le Quattro Stagioni" Vivaldiego.
"Obrazki z wystawy" czy
"Noc na Łysej górze" Musorgskiego, albo taka "d-moll toccata i
fuga" Bacha wymagają już trochę większej wrażliwości muzycznej, podobnie
jak bardziej współczesne dzieła Jana A.P. Kaczmarka czy Garbarka.
A jak wielkie jest grono odbiorców
"współczesnego jazzu" (bajdełej, "jazz": [radosny] zgiełk,
hałas, nieszczery/ przesadny entuzjazm), którym tak zachwyca się, na przykład ,
niejaki Jan "Ptaszyn" Wróblewski? Zapewniam cię, że po pięciu
minutach słuchania najwybitniejszych dzieł z płytoteki Ptaszyna zwyczajnie byś
wymiękł. A słuchając "jeszcze wyższej szkoły jazdy po uszach"
autorstwa takiego np. Pendereckiego czy innego "współcześnisty"
wyłączyłbyś "te dźwięki" po dwóch minutach najdalej.
Można, oczywiście, wieszać psy na
słuchaczach, narzekać, że "się nie znają" - ale, niestety, tych
słuchaczy będą te wypominania angażować równie żywo, co same dzieło. Ergo, na
koncerty współcześnistów przychodzą po pierwsze muzycy (znaczy, ci, którzy
wykonują dzieło), oraz.. pewnie ktoś jeszcze, ale ja nie znam.
Można, oczywiście, pomstować, że dla
większości "człowieków tak w ogóle" podstawowe zainteresowania to
"wypić, zakąsić i pogruchać" (jak to zgrabnie ujmuje kolega
Michalkiewicz), ale po mojemu to tak trochę jakby pomstować, że deszcz jest
mokry a w zimie jest zimno. ("Pani Kierownik - jak jest zima to musi być
zimno, takie jest odwieczne prawo natury".)
Wracając zaś do sztuk
plastycznych:
Ergo, niezależnie od geniuszu
czy hochsztaplerstwa takiego czy innego Twórcy, przeciętny odbiorca z równą
atencją potraktuje "niebieskie płótno malowane żółtą modelką przy
akompaniamencie dźwięku A" (o ile czegoś nie poplątałem), obraz z puszką
zupy Campbell, czarny kwadrat na białym tle, oraz "owieczki Fałata" -
bo czy się tobie to spodoba czy cię to oburzy, to tak właśnie z grubsza wygląda
"kategoryzacja zwykłego oglądacza".
"Drogi Panie, nie od
dzisiaj znam z relacji Pańskie racje - ostre one że ho ho! Panie, na co Panu to
- pan zobaczy jaką mamy sytuację" śpiewał ongiś Młynarski. Znaczy,
"rzeczywistość skrzecząca", względnie "wyżej pleców nie
podskoczysz".
Więc cóż pozostaje? Oddajmy
jeszcze raz głos Poecie:
Lecz nie wygasł we mnie bunt,
znów zmacałem nogą grunt,
kiedyś facet ten wysłucha
moich racji!
Nie ustanę w walce, aż
prawdę mu wygarnę w twarz,
ja go dorwę, jak nie będzie
sytuacji!
Ani tamtej, ani tej,
ani dobrej, ani złej,
w snach to widzę, gdy nocami
przez sen gadam...
Ustępują ważne drzwi,
sytuacji nie ma i
ja się wtedy -
przypuszczalnie... wypowiadam
;-)
____
* - pod manufakturę - tak
kiedyś określano picie "na sucho", bez "zakuszania" - pysk
tylko obtarty rękawem marynarki lub koszuli, które drzewiej produkowano "w
manufakturach" - stąd to określenie.
Nie umie nakręcić imienin u cioci ale sie
wypowiada tak deklaratywnie o wszechrzeczy. Trochę z jego strony więcej pokory.
Nie byłem na tych imieninach,
nie widziałem - zatem się w temacie nie wypowiadam i przyjmuję za dobrą monetę
relację mojego interlokutora ;-)
I nie, nie "o
wszechrzeczy", a tylko o "odczuciach człowieka zwykłego przy
obcowaniu ze sztuką" oraz o "rozmijaniu się Twórców i
Odbiorców". I "kontekście społecznym" (w końcu, red-nacz
miesięcznika "Kontexty"...)
Że "autor źle rozkłada
akcenty", coś tam "pomija i nie zauważa" - i w ogóle
"wszystko mu się tylko z jednym kojarzy"? Możliwe, ale oddajmy
jeszcze raz głos autorowi:
> - A pańska pasja to...
> - Wszystko to, co stoi
"za". Podglebie, tło w historii, sztuce, polityce. Kulturowy kontekst
wywrócenia sztuki "do góry nogami". Jak to wszystko odbija się na
człowieku i społeczeństwie.
Nie ma tu "myśli i
zamiarów twórcy", nie ma "głębszych treści formalnych" (wiem, że
to taka "sucha woda"), nie ma "wieloznaczności planów" czy
innych "paradoksów" albo "sprzeczności" - jest historia,
kultura, odbiorca, "prądy i tryndy" intelektualne (albo
"intelektualne inaczej") - prawda?
- Michałku, zjedz szpinak -
szpinak jest bardzo dobry! (= "zdrowy, pożywny")
- Nie będę jadł szpinaku, on
jest niedobry! (= "niesmaczny, nieapetycznie wyglądający")
Widzimy tu jakąś szansę
konsensusu w stanowiskach Michałka i jego mamy? No ja też nie bardzo... ;-)
On i
tak nawet by nie mógł pędzli myć Picassowi. Ciągle jeszcze.
...a co gorsza, on ma głęboko
w poważaniu tak tego picassowego pędzla, jak i to, w którą... ee... farbę,
rzecz jasna, Picasso go wkładał. Chamstwo, po prostu...
Panie Włodzimierz, Pan
zauważyłeś, że pan Miks nie tyle mówił o MALARSTWIE kolegi Picassa, co o ŻYCIU
i POSTAWIE malarza Picassa - ? "A to niezupełnie to samo, a wręcz zupełnie
nie to samo", jak to zauważyła Alicja...
(Pomijam już zupełnie, że
akurat wątek picassowski to ja z tych tu rozważań wyciąłem całkowicie, jako
poboczny i nieistotny - o czym zresztą expressis verbis napisałem - ale jeśli
musisz to ja nie mam nic naprzeciwko. ;-)
Prace Picassa "jako
takie" są tutaj drugorzędne - bo Miks (ponownie przypomnę) nie ocenia tu
dzieł jako takich (a już na pewno nie one są "w centrum uwagi i
uwag"), lecz raczej twórców tych dzieł, ich "tło
kulturowo-społeczne", "przemyślenia" i idee, jakie im
przyświecały - oraz, last but not least, wpływ tego wszystkiego "na życie
i ludzi".
Na ten przykład uwaga, że
"galerie świecą pustkami" NIE JEST oceną wystawionych tam dzieł per
se, a jedynie (czy też "przede wszystkim") oceną ZAINTERESOWANIA
LUDZI tymi dziełami. Które mogą być wybitne, że hoho! (jak te puszki zupy Campbell),
albo wręcz przeciwpołożnie - ale po galerii wiatr i tak hula.
"I choćby przyszło
tysiąc krytyków, i każdy zjadłby tysiąc tryptyków, i choćby nie wiem jak się
natężał - to nie uciągną, taki to ...opór odbiorców."
A tak na koniec, bo już mi sie nie chce o tym
gadać, to o sztuce powinni sie
wypowiadac autorytatywnie tylko plastycy
Amerykanie określają takie
coś powiedzeniem "inmates runnig the asylum", co można by przełożyć
na nasze jako "świry zarządzają wariatkowem" ;-)
Z tym, że jest to wyrażenie
idiomatyczne, i tak jak uwaga polskiego rozmówcy nie skupia się na
"bigosie" (narobionym), "piwie" (nawarzonym) czy
"musztardzie" (po obiedzie) tylko słuchacz "widzi z marszu"
pewną sytuację/ klimat/ przesłanie ogólne, tak i tu nie należy zbytnio skupiać
się na tych "świrach". Użycie w porzekadle tych świrów to tylko
takie, myślę, "skrajne exemplum", "reductio ad absurdum"
pewnego "sposobu nyślenia/ widzenia rzeczy".
Ale zgoda, niech O SZTUCE
wypowiadają się tylko ci, co "się znają" (i nie mają poprzewracane w
głowach - a jak to słusznie zauważył mój Przedmówca, takich to "ze świecą
pod słońcem szukać") - natomiast chciałbym się tylko spytać, czy do
wyłącznej prerogatywy PT Plastyków zaliczymy także ocenianie następujących
kwestii:
1. czy dane dzieło podoba się
(= podobać się ma) tzw. "zwykłemu Odbiorcy"? - oraz:
2. czy
"nieplastycy" mają prawo wypowiadać się na temat "postaw
życiowych" plastyków (jak np. tutaj - fascynacje zbrodniczymi systemami i
ich popieranie - a Picasso czy Malewicz wcale nie są tu wyjątkiem**), czy też
jednak ocena POSTAW i WYBORÓW ideologicznych Plastyków (i ich "postulatów
społecznych") też jest zarezerwowana wyłącznie dla innych Plastyków?
Na ten zumbajszpil:
> "Zniszczmy
wszystkie miasta i wsie starsze niż pięćdziesięcioletnie. Zakażmy odwołań do
przyrody w sztuce. Także ukazywania miłości i prawdy. Niech pozostanie tylko
człowiek i wojna"
Czy to też ma być przedmiotem
oceny "tylko plastyków"? Oraz, czy ów czarny kwadrat (nie mylić z
чёрный ворон - choć ten tam bardzo mocno, mam wrażenie, jest w tle...) to jest
przyczyna, czy skutek "postawy i poglądów jak wyżej"?
____
** - per analogiam, czy
wybory życiowe norweskiego pisarza-noblisty, Knuta Hamsuna, mógł oceniać w
powojennej Nowregii sąd powszechny i "społeczeństwo", czy należało
zostawić to tylko krytykom literackim?
Przypomnę krótko (za
Wikipedią):
Przed II wojną światową i w
jej trakcie popierał Adolfa Hitlera i nazistów, za co po wojnie był sądzony i
poddany ogólnonarodowemu ostracyzmowi. W 1942 Hamsun spotkał się z Hitlerem. W
1943 oddał nawet swój medal, będący częścią Nagrody Nobla, Josephowi
Goebbelsowi na znak podziwu; jeszcze w maju 1945 roku opublikował artykuł
gloryfikujący Hitlera.
Dokładniej, za angielską
Wikipedią:
After Hitler's death, he
published a short obituary [nekrolog rozszerzony o krótką biografię] in which
he described him as "a preacher of the gospel of justice for all
nations" (w którym nazwał Hitlera "głosicielem ewangelii
sprawiedliwości dla wszystkich narodów").
Albo czy Sartrowskie
fascynacje rządem Czerwonych Khmerów w Kambodży mamy zostawić ocenie tylko
innych filozofów?
Rzecz do przemyślenia, jak
mawiał Stirlitz...
i to Ci co nie
maja wlane na swój temat za bardzo a także Ci
co kumaja
problemy, sprzeczności itd. Czyli mało ich.
I tu także "zdam się na
opinię przedmówcy", gdyż brak mi wiedzy w temacie. Ale jednak
optymistycznie zakładam, że tacy są, a poza tym -mam wrażenie- że jednak
"dominujący trynd" jest taki właśnie, że o sztuce, zwłaszcza tej nam
współczesnej, wypowiadają się właśnie (prawie wyłącznie...?) inni plastycy. (A
czy się w swoich ocenach ze sobą zgadzają, czy nie, to już inna kwestia - i nie
będziemy tu wnikać w szczegóły, bo jeszcze jakie dziecko to przeczyta i będzie
nieszczęście - jak z tymi Mrożkowymi uczniami, co widzieli porwanego przez
wiatr Słonia.)
Niemniej, jesteśmy na dobrej
drodze - "coraz bardziej" o sztuce wypowiadają się plastycy (i mało
kto jeszcze...). I "chwała im, a ignorantom precz", że tak
sprafrazuję pewnego (nie)sławnego SMSa.
Niech się różne Frantiski
wypowiadają u cioci na imieninach, od Sztuki im wara.
...I tylko pozostaje to
niepokojące pytanie, czy ten "wiatr w galeriach" to jakiś
"kryzys", czy może jednak ten Kisielowy "rezultat" - ?...
"Odpowie ci wiatr,
wiejący przez świat - i ty swą odpowiedź rzuć na wiatr", jak to zauważył
inny noblista...
I tą optimisticzną akcentą...
;-)
To tyle na
razie oł żesz!
Również pozdrawiam serdecznie
mojego interlokutora : )
(Jak to szło w tej anegdotce
- wymiana pozdrowień w listach: "Pozdrawiam Cię mój Bratanku i serdecznie
całuję w czoło!" "Dziękuję Ci pięknie, mój Stryju, i zwrotnie całuję
Cię w drugą stronę!"
Ale zgoda - stąpanie po
cieńkim lodzie na grząskim polu minowym jest stresujące. Czynię zatem solenne
postanowienie, iżby więcej tematów takich nie poruszać - a jeśli w
postanowieniu swym nie wytrwam to poproszę, w takim przypadku, o zamieszczenie
tej kordialnej salutacji zaraz na wstępie wypowiedzi. (A samą wypowiedź można
wtedy, w zasadzie, pominąć ;-)
Pozostając w nieustającej
atencji, Pzdr, K.
niedziela, 13 listopada 2016
Odrealnienie w sztuce VI – reality
Archetypy w psychice. Pralęk i praufność? Głód, strach, seks? Wiedza, postrzeganie, intuicja, instynkty, emocje ? Miłość? Sztuka? Odrealnienie w sztuce. Magia?
Jedność przeciwieństw. Połączenie w jedno przeciwstawnych działań, zjawisk. Realnego z magicznym i nierealnym, doczesnego z wiecznym.
Teatr grecki. Zasada jedności czasu i miejsca. To co się odbywało na scenie dotyczyło tego samego okresu czasu który biegł w naturze, w czasie spektaklu, a czas dotyczył jednego miejsca. Malarstwo to kadr do oglądania. Film to wizualność w ruchu.
Akcja filmu może dotyczyć dowolnych zabiegów dotyczących czasu i miejsca dla przedstawienia ponadczasowych treści i problemów.
Dziwne zabiegi pojawiają się w filmie zwłaszcza współczesnym. Symultaniczność, pomieszanie końca z początkiem, czas akcji przebiegający po kole itd.
Arcydzieło kina niemego. Film „Marsylianka” z akcją dziejącą się równolegle na trzech ekranach, w trzech ujęciach z różnych punktów obserwacji zmieniających się w czasie.
Najwybitniejszym filmem wszech czasów uważa się film „Obywatel Kane” Orsona Welsa. Niepowtarzalny przez Treści czy też przez wyjątkową Formę? Możliwość „nakarmienia” filmowców i reżyserów przez całe pokolenia dzięki odkrywczym pomysłom pracy kamery, montażu i sposobu opowiadania.
Federico Fellini w filmie „Rzym”- arcydziele gdzie zastosował reportaż na gorąco jako formalny zabieg, obok opowiadania historii z obrazami z przeszłości. Zastosował też charakterystyczną dla siebie jako reżysera pracę kamery polegającą na zmianie głównego bohatera chwilowej opowieści w przechodzeniu ujęcia z postaci na postać w ruchu- najczęściej jakby z góry itd.
„Pamiętnik znaleziony w Saragosie” Wojciecha Hasa. Film barokowy i surrealistyczny w którym zastosowano kompozycje „po kole”. Liczne opowieści w opowieściach zapętlają się w końcowym fragmencie filmu gdzie wszystko się wyjaśnia. Ta sama kompozycja, ta sama akcja zapętlonych historii dzieje się w filmie „Pulp fiction” Quentina Tarantino.
Poszukiwanie archetypu teatru w psychice człowieka, przez polskiego twórcę teatru awangardowego- Jerzego Grotowskiego
Sposób filmowania seriali kryminalnych począwszy od lat 90 –tych oparta na reporterskiej kamerze. Częste jej zwroty i jakby łapanie akcji obrazu na gorąco miało przypominać zapis tak jak filmowanie reporterskie ulicy.
Festiwal teatralny Malta w 1994 roku w swoim najlepszym okresie to był wysyp świetnych spektakli. Było wiadomo ogólnie – a wtedy jeszcze się interesowano bardziej sztuką- bo i programów w TV było mniej i dostępność mniejsza do kultury masowej i popularnej że jeden ze spektakli, przedstawienie teatru „La fura del baus” to akcja dziejąca się „na żywo” i to z nurtem profanum.
Po wejściu na spektakl otwarty w hali targowej, gdzie aktorzy byli wymieszani z publicznością, przy ostrej muzyce techno i gdzie było wiadomo ze to "na niby" większość widzów czuła i tak atmosferę zagrożenia, i jakiś pierwotny lęk.
„Blair Witch Projekt” to kultowy film w nurcie reality. W nurcie zakładającym maksymalne zbliżenie do natury. Tak blisko jak reportaż filmowy rejestrujący to co się zdarzyło naprawdę. Ta dziwna dwuznaczność na której oparto autentyczność reakcji niby aktorów a jednak aktorów. Przebywanie w środowisku naturalnym, zwłaszcza w nocy spowodowało autentyczny strach aktorów, mimo gry aktorskiej. To tak jakby wiedzieć że wszystko jest na niby ale jednak bać się dzięki pralękowi wylewającemu się z nas po ciemku.
Amerykański kanał TV, gdzie rzecz się dzieje naprawdę i gdzie np. policja goni rzeczywistych złoczyńców. Finezja aktorskiej gry w iluzji przestrzeni zastąpiona intensywnością wynikająca z fascynacji grozą.
Dziwna dwuznaczność w programach i filmach dziejących się niby normalnie razem z dziejącymi się po drodze wywiadami aktorów komentujących to co się stało jakby „na gorąco” Aktorzy naturszczycy grają niby siebie a jednak intuicja oglądającego mówi i widać po ich grze, że to udawanie nie udawania. Żenada. Paradoksalnie aktorzy profesjonalni którzy grają, czyli udają są jednak bardziej naturalni i wiarygodni. A ich gra powoduje że „magicznie”, odrealniająco wierzymy w większe wtedy prawdopodobieństwo opowiadanej historii.
Powiało współczesnym brakiem magii. Kryzys
Archetypy w psychice. Pralęk i praufność? Głód, strach, seks? Wiedza, postrzeganie, intuicja, instynkty, emocje ? Miłość? Sztuka? Odrealnienie w sztuce. Magia?
Jedność przeciwieństw. Połączenie w jedno przeciwstawnych działań, zjawisk. Realnego z magicznym i nierealnym, doczesnego z wiecznym.
Teatr grecki. Zasada jedności czasu i miejsca. To co się odbywało na scenie dotyczyło tego samego okresu czasu który biegł w naturze, w czasie spektaklu, a czas dotyczył jednego miejsca. Malarstwo to kadr do oglądania. Film to wizualność w ruchu.
Akcja filmu może dotyczyć dowolnych zabiegów dotyczących czasu i miejsca dla przedstawienia ponadczasowych treści i problemów.
Dziwne zabiegi pojawiają się w filmie zwłaszcza współczesnym. Symultaniczność, pomieszanie końca z początkiem, czas akcji przebiegający po kole itd.
Arcydzieło kina niemego. Film „Marsylianka” z akcją dziejącą się równolegle na trzech ekranach, w trzech ujęciach z różnych punktów obserwacji zmieniających się w czasie.
Najwybitniejszym filmem wszech czasów uważa się film „Obywatel Kane” Orsona Welsa. Niepowtarzalny przez Treści czy też przez wyjątkową Formę? Możliwość „nakarmienia” filmowców i reżyserów przez całe pokolenia dzięki odkrywczym pomysłom pracy kamery, montażu i sposobu opowiadania.
Federico Fellini w filmie „Rzym”- arcydziele gdzie zastosował reportaż na gorąco jako formalny zabieg, obok opowiadania historii z obrazami z przeszłości. Zastosował też charakterystyczną dla siebie jako reżysera pracę kamery polegającą na zmianie głównego bohatera chwilowej opowieści w przechodzeniu ujęcia z postaci na postać w ruchu- najczęściej jakby z góry itd.
„Pamiętnik znaleziony w Saragosie” Wojciecha Hasa. Film barokowy i surrealistyczny w którym zastosowano kompozycje „po kole”. Liczne opowieści w opowieściach zapętlają się w końcowym fragmencie filmu gdzie wszystko się wyjaśnia. Ta sama kompozycja, ta sama akcja zapętlonych historii dzieje się w filmie „Pulp fiction” Quentina Tarantino.
Poszukiwanie archetypu teatru w psychice człowieka, przez polskiego twórcę teatru awangardowego- Jerzego Grotowskiego
Sposób filmowania seriali kryminalnych począwszy od lat 90 –tych oparta na reporterskiej kamerze. Częste jej zwroty i jakby łapanie akcji obrazu na gorąco miało przypominać zapis tak jak filmowanie reporterskie ulicy.
Festiwal teatralny Malta w 1994 roku w swoim najlepszym okresie to był wysyp świetnych spektakli. Było wiadomo ogólnie – a wtedy jeszcze się interesowano bardziej sztuką- bo i programów w TV było mniej i dostępność mniejsza do kultury masowej i popularnej że jeden ze spektakli, przedstawienie teatru „La fura del baus” to akcja dziejąca się „na żywo” i to z nurtem profanum.
Po wejściu na spektakl otwarty w hali targowej, gdzie aktorzy byli wymieszani z publicznością, przy ostrej muzyce techno i gdzie było wiadomo ze to "na niby" większość widzów czuła i tak atmosferę zagrożenia, i jakiś pierwotny lęk.
„Blair Witch Projekt” to kultowy film w nurcie reality. W nurcie zakładającym maksymalne zbliżenie do natury. Tak blisko jak reportaż filmowy rejestrujący to co się zdarzyło naprawdę. Ta dziwna dwuznaczność na której oparto autentyczność reakcji niby aktorów a jednak aktorów. Przebywanie w środowisku naturalnym, zwłaszcza w nocy spowodowało autentyczny strach aktorów, mimo gry aktorskiej. To tak jakby wiedzieć że wszystko jest na niby ale jednak bać się dzięki pralękowi wylewającemu się z nas po ciemku.
Amerykański kanał TV, gdzie rzecz się dzieje naprawdę i gdzie np. policja goni rzeczywistych złoczyńców. Finezja aktorskiej gry w iluzji przestrzeni zastąpiona intensywnością wynikająca z fascynacji grozą.
Dziwna dwuznaczność w programach i filmach dziejących się niby normalnie razem z dziejącymi się po drodze wywiadami aktorów komentujących to co się stało jakby „na gorąco” Aktorzy naturszczycy grają niby siebie a jednak intuicja oglądającego mówi i widać po ich grze, że to udawanie nie udawania. Żenada. Paradoksalnie aktorzy profesjonalni którzy grają, czyli udają są jednak bardziej naturalni i wiarygodni. A ich gra powoduje że „magicznie”, odrealniająco wierzymy w większe wtedy prawdopodobieństwo opowiadanej historii.
Powiało współczesnym brakiem magii. Kryzys
poniedziałek, 31 października 2016
Odrealnienie w sztuce V- sposoby odrealnienia
Sztukę plastyczną możemy łatwo umieścić w spektrum propozycji od rozwiązań figuratywnych, realistycznych, naśladowniczych do abstrakcyjnych zupełnie przez przypadki pośrednie, ciągle jeszcze realistycznych aczkolwiek i abstrakcyjnych zapisów.
Jak wiadomo każdy typowy przejaw sztuk plastycznych- obraz jest odrealniony przez to że jest głównie iluzją przestrzeni- a więc na płaskim formacie zapisuje przestrzeń trójwymiarową jakby rzeczywistą figuratywną, lub abstrakcyjną, nierzeczywistą.
Wielkie malarstwo renesansowe czy średniowieczne przedstawiało świat a la natura ale to był tylko zabieg mający zwiększyć przyswajalność wizualną, prawdopodobieństwo, a dalej wprowadzić wyrazić niewyrażalne piękno czyli to nie z tej ziemi.
Gdyby prześledzić historię sztuk plastycznych czy muzyki itd. okaże się że z czasem pojawiały się na przemiennie falami kierunki dalej lub bliżej natury, lecz mitem jest założenie całkowitego utożsamienia się sztuki i natury lub zaprzeczenia przeżyciu artystycznemu lub Kompozycji (zakomponowania) czyli formalnego uporządkowania dzieła.
Współczesne wykorzystanie gotowego przedmiotu (cywilizacyjnego albo nawet ściśle z natury w obrębie kierunku ekoart), zaczęte dobitnie od ready made Duchampa, narzuca konieczność odrealnienia bardziej niż zmiana otoczenia obiektu i jego położenia zwyczajnego.
Z nurtów w iluzji przestrzeni fotografia typowa wydaje się być najbliżej natury. Tak jak obecnie modny nurt reality który jest programowo utożsamieniem się z naturą bardziej jeszcze niż to wykorzystanie lub odwieczne wykorzystanie przypadku.
Wyobraźmy sobie but który leży na podłodze (ale nie w lesie lub na łące), a więc w położeniu zwyczajnym. Jego odbiór wizualny będzie również zwyczajny, nie artystyczny (o ile nie zadziała pierwotne poczucie romantycznego piękna jednak nie wystarczającego dla wyrobionego artystycznie odbiorcy) Jeżeli opróżnimy pomieszczenie w którym się znajduje i może pomalujemy je na biało i „wyczyścimy” w przedmiotów zbędnych, a but powiększymy, uniesiemy i powiesimy na żyłce przeźroczyste,j i pokryjemy nie zwyczajną fakturą np. piórek to na pewno zadziała na odbiorcę. Stanie się obiektem artystycznym a tu rzeźbą.
Bliżej natury wydają się być malarstwo realistyczne (kierunek XIX wieku), renesansowe, naturalistyczne niż fowistyczne, kubistyczne, futurystyczne, ekspresyjne a nawet impresjonistyczne czy na końcu abstrakcyjne.
W przypadku prac abstrakcyjnych (nie figuratywnych) lepiej uświadomić sobie jak daleko od natury przedstawiają niezwyczajną przestrzeń niż szukać skojarzeń z przedmiotem z natury a nie znalawszy go odrzucać i lekceważyć.
Gdy ktoś zobaczy dowolne przedstawienie realistyczne należy sobie wyobrazić jak wyglądał by przedstawiony tam świat ale w naturze. Zawsze okaże się że mimo naśladownictwa do natury nigdy nie jest to dokładnie natura. Najprościej przyjrzeć się kolorystyce by uzyskać ten cenny dystans i wiedzę.
Nawet w przypadku malarstwa hiperrealistycznego (fotograficznego) autorzy przedstawiali obiekty w dużej skali po to, aby z dalszej odległości wyglądały jak fotografia ,a z bliższej zupełnie inaczej, jako zapis śladów, gestu itp.
To samo tyczy się przedstawień z natury martwych natur czy innych tematów. Zawsze są to poprawiane widoki. Dziwi nieuświadomiona sprzeczność której nie odczytuje student – np. narysował martwą naturę z natury, trochę inaczej, ale w sposób uporządkowany, odbieralnie wizualnie i dalej może mniej naśladowniczo niż była widoczna. I została zaakceptowana przez profesora, Mistrza.
Można zobaczyć jakiś obraz w sztuce nowoczesnej. np. fioletowe drzewa. To znaczy że artysta malował z natury i dokładne plastycznie widział fioletowe drzewa? Raczej zobaczył w umyśle fioletowe drzewa i je namalował uprzedmiotowiając „wizję” w figuratywnym (realistycznym przedstawieniu).
Gdyby prześledzić w figuratywnym obrazie ale starszym w stosunku do współczesności np. autorstwa Rembrandta jak się ma iluzja przestrzeni do porządku np. impast (grubo nałożonych warstw farby) czyli rzeczywistej przestrzenności może się okazać że układają się one w specyficznych położeniach na płótnie i grają z impastami namalowanych świateł. W jednym z obrazów (w portrecie Henrickje) tego autora gest podciągnięcia koszuli przez kobietę w światłocieniowym świecie nad potokiem kontrastuje kierunkiem z najgrubszą impastą na tej koszuli ciążącą jak rzeczywista materia w dół. Co za finezja.
Pejzaż Goyi z Muzeum Narodowego w Brukseli ma impasty nałożone w planie nieb,a dla największego przestrzennego spiętrzenia z iluzją przestrzeni- sceny przedstawianej.
W przypadkach rzeźby i dawnej i współczesnej (czyli prac rzeczywiście przestrzennych z istoty) i siłą rzeczy w przypadku realistycznych przedstawień pojawia się odrealnienie fakturowe (poza potencjalnym przypadkiem używania rzeczywistej faktury skór).
Gdy zaobserwuje się np. rzeźbę kamienną i może antyczną to można sobie uzmysłowić że nie ma postaci w naturze z kamienia.
Faktury we współczesnych pracach plastycznych zawierających „gotowy przedmiot” tu gotowe materiały np. z szkła lub tekstylii są doprowadzone zabiegami plastycznymi do takiej postaci, że dwuznacznie są tymi materiałami i także plastycznymi odrealnionymi nie do rozpoznania. Ten sam zabieg odrealnienia stosuje się w klasycznym rysunku. Biel kartki jest wówczas równocześnie inna jakością. Jakością plastyczną: światłem, białym kolorem, fakturą białej farby itd.
Rzeczywiście sztuka jest odrealniona.
Sztukę plastyczną możemy łatwo umieścić w spektrum propozycji od rozwiązań figuratywnych, realistycznych, naśladowniczych do abstrakcyjnych zupełnie przez przypadki pośrednie, ciągle jeszcze realistycznych aczkolwiek i abstrakcyjnych zapisów.
Jak wiadomo każdy typowy przejaw sztuk plastycznych- obraz jest odrealniony przez to że jest głównie iluzją przestrzeni- a więc na płaskim formacie zapisuje przestrzeń trójwymiarową jakby rzeczywistą figuratywną, lub abstrakcyjną, nierzeczywistą.
Wielkie malarstwo renesansowe czy średniowieczne przedstawiało świat a la natura ale to był tylko zabieg mający zwiększyć przyswajalność wizualną, prawdopodobieństwo, a dalej wprowadzić wyrazić niewyrażalne piękno czyli to nie z tej ziemi.
Gdyby prześledzić historię sztuk plastycznych czy muzyki itd. okaże się że z czasem pojawiały się na przemiennie falami kierunki dalej lub bliżej natury, lecz mitem jest założenie całkowitego utożsamienia się sztuki i natury lub zaprzeczenia przeżyciu artystycznemu lub Kompozycji (zakomponowania) czyli formalnego uporządkowania dzieła.
Współczesne wykorzystanie gotowego przedmiotu (cywilizacyjnego albo nawet ściśle z natury w obrębie kierunku ekoart), zaczęte dobitnie od ready made Duchampa, narzuca konieczność odrealnienia bardziej niż zmiana otoczenia obiektu i jego położenia zwyczajnego.
Z nurtów w iluzji przestrzeni fotografia typowa wydaje się być najbliżej natury. Tak jak obecnie modny nurt reality który jest programowo utożsamieniem się z naturą bardziej jeszcze niż to wykorzystanie lub odwieczne wykorzystanie przypadku.
Wyobraźmy sobie but który leży na podłodze (ale nie w lesie lub na łące), a więc w położeniu zwyczajnym. Jego odbiór wizualny będzie również zwyczajny, nie artystyczny (o ile nie zadziała pierwotne poczucie romantycznego piękna jednak nie wystarczającego dla wyrobionego artystycznie odbiorcy) Jeżeli opróżnimy pomieszczenie w którym się znajduje i może pomalujemy je na biało i „wyczyścimy” w przedmiotów zbędnych, a but powiększymy, uniesiemy i powiesimy na żyłce przeźroczyste,j i pokryjemy nie zwyczajną fakturą np. piórek to na pewno zadziała na odbiorcę. Stanie się obiektem artystycznym a tu rzeźbą.
Bliżej natury wydają się być malarstwo realistyczne (kierunek XIX wieku), renesansowe, naturalistyczne niż fowistyczne, kubistyczne, futurystyczne, ekspresyjne a nawet impresjonistyczne czy na końcu abstrakcyjne.
W przypadku prac abstrakcyjnych (nie figuratywnych) lepiej uświadomić sobie jak daleko od natury przedstawiają niezwyczajną przestrzeń niż szukać skojarzeń z przedmiotem z natury a nie znalawszy go odrzucać i lekceważyć.
Gdy ktoś zobaczy dowolne przedstawienie realistyczne należy sobie wyobrazić jak wyglądał by przedstawiony tam świat ale w naturze. Zawsze okaże się że mimo naśladownictwa do natury nigdy nie jest to dokładnie natura. Najprościej przyjrzeć się kolorystyce by uzyskać ten cenny dystans i wiedzę.
Nawet w przypadku malarstwa hiperrealistycznego (fotograficznego) autorzy przedstawiali obiekty w dużej skali po to, aby z dalszej odległości wyglądały jak fotografia ,a z bliższej zupełnie inaczej, jako zapis śladów, gestu itp.
To samo tyczy się przedstawień z natury martwych natur czy innych tematów. Zawsze są to poprawiane widoki. Dziwi nieuświadomiona sprzeczność której nie odczytuje student – np. narysował martwą naturę z natury, trochę inaczej, ale w sposób uporządkowany, odbieralnie wizualnie i dalej może mniej naśladowniczo niż była widoczna. I została zaakceptowana przez profesora, Mistrza.
Można zobaczyć jakiś obraz w sztuce nowoczesnej. np. fioletowe drzewa. To znaczy że artysta malował z natury i dokładne plastycznie widział fioletowe drzewa? Raczej zobaczył w umyśle fioletowe drzewa i je namalował uprzedmiotowiając „wizję” w figuratywnym (realistycznym przedstawieniu).
Gdyby prześledzić w figuratywnym obrazie ale starszym w stosunku do współczesności np. autorstwa Rembrandta jak się ma iluzja przestrzeni do porządku np. impast (grubo nałożonych warstw farby) czyli rzeczywistej przestrzenności może się okazać że układają się one w specyficznych położeniach na płótnie i grają z impastami namalowanych świateł. W jednym z obrazów (w portrecie Henrickje) tego autora gest podciągnięcia koszuli przez kobietę w światłocieniowym świecie nad potokiem kontrastuje kierunkiem z najgrubszą impastą na tej koszuli ciążącą jak rzeczywista materia w dół. Co za finezja.
Pejzaż Goyi z Muzeum Narodowego w Brukseli ma impasty nałożone w planie nieb,a dla największego przestrzennego spiętrzenia z iluzją przestrzeni- sceny przedstawianej.
W przypadkach rzeźby i dawnej i współczesnej (czyli prac rzeczywiście przestrzennych z istoty) i siłą rzeczy w przypadku realistycznych przedstawień pojawia się odrealnienie fakturowe (poza potencjalnym przypadkiem używania rzeczywistej faktury skór).
Gdy zaobserwuje się np. rzeźbę kamienną i może antyczną to można sobie uzmysłowić że nie ma postaci w naturze z kamienia.
Faktury we współczesnych pracach plastycznych zawierających „gotowy przedmiot” tu gotowe materiały np. z szkła lub tekstylii są doprowadzone zabiegami plastycznymi do takiej postaci, że dwuznacznie są tymi materiałami i także plastycznymi odrealnionymi nie do rozpoznania. Ten sam zabieg odrealnienia stosuje się w klasycznym rysunku. Biel kartki jest wówczas równocześnie inna jakością. Jakością plastyczną: światłem, białym kolorem, fakturą białej farby itd.
Rzeczywiście sztuka jest odrealniona.
sobota, 29 października 2016
Odrealnienie w sztuce IV
„…nie chcemy naśladować natury, nie chcemy odtwarzać, chcemy tworzyć.”
J.H. Arp
„Nie można być nazbyt skrupulatnym ani zbyt szczerym, ani zbyt uległym wobec natury.(…)Należy wnikać w to, co się ma przed sobą i dążyć uparcie do możliwie logicznego wypowiedzenia się.”
Paul Cézanne
„Sztuka nie odtwarza tego, co człowiek widzi, ale czyni widocznym.”
Paul Klee
„Realizm? Wierne odtwarzanie? A co ma wspólnego ze sztuką?”
Edward Burne- Jones
Problem naczelny i nierozwiązywalny to dla artysty praktykującego zanurzonego w Twórczości to problem naśladownictwa natury. Twórczości co to jest nie tylko racją bytu dla nowej energii, ale też próbą określenia zasadności emocji w ekspresji, czy klamrą spinającą istnienie bezcennej Świadomości plastycznej bez której wielka sztuka nie istnieje a będącej przejściem do Świadomości ogólnej.
A jednym z ograniczeń w tworzeniu dających wolność w myśl zasady jedności przeciwieństw jest to, że malarstwo jest z definicji iluzją przestrzeni a natura operuje rzeczywistą przestrzennością nad którą unoszą się pojęcia i zjawiska abstrakcyjne. Ten wniosek potwierdza tez powiedzenie Picassa że sztuka to sztuka a natura to natura i nigdy nie będzie inaczej. Wniosek słuszny mimo w historii sztuki istniejących zabiegów określania iluzji przestrzeni przez rzeczywistą przestrzenność w przejawach takich jak: malarstwo impastowo- laserunkowe, przedstawianie od prehistorii na wypukłym lub wklęsłym formacie
(np. na naczyniach, sklepieniach od barokowych, w niektórych pracach street artu), kolaż (kubizm syntetyczny Picassa), asamblaż, malarstwo materii, ready made Duchampa, performance.
Istnieją popularne przejawy tych zabiegów: żywe obrazy stosowane jako zabawa od Baroku, monidła, czy książeczki dla dzieci z zakładkami przedstawiającymi postacie czy sceny itd.
A do tego odchodzą jeszcze zabiegi łączenia iluzji przestrzeni w iluzji przestrzeni w pracach surrealistów (np. u Rene Magrittea, Salvadora Dali).
I żeby się nie nazywało, że ścisłe odwzorowanie natury to wieczny i jedyny problem do opanowania dla artysty, a naśladownictwo natury to wymysł współczesnych teoretyków co to są zmęczeni i sobą i sztuką, a liczne nurty o posmaku abstrakcyjności to pusta dekadencja. Malarstwo hiperrealistyczne nie będące kwintesencją malarstwa polegające na wiernym dokładnym odwzorowywaniu posiada zabiegi odrealniające np. grę skalą gdy np. głowę ludzka przedstawiano na płótnie o wymiarach dużych w stosunku do niej w naturze np. 4mx3m.
Już w prehistorii istniały nurty czysto abstrakcyjne poza równolegle realizującymi się tymi związanymi z naturą.
Sztuka Chin i Wschodu jako wyrafinowanie przedstawień i odejście od natury od początku zrezygnowały z perspektywy zbieżnej obecnej od renesansowej do przedstawień kubistycznych w europejskiej sztuce. Perspektywie nagminnie obecnej w naturze. Tej królowej widzenia nazywanej Perspektywa mimo licznych jeszcze perspektyw i zróżnicowań w naturze i sztuce. Tak dominującej i nieuświadomionej absurdalnie przez laika.. Sztuka chińska była zresztą najwyżej ceniona przez Witkacego- twórcy teorii Czystej Formy za odejście największe od natury.
Sztuka aborygenów rezygnowała programowo i bez skutecznie z iluzji przestrzeni.
Leonardo da Vinci po raz pierwszy (a drugi raz już się nie da) określił z obserwacji natury czerpiąc zasady perspektywy malarskiej ale też po to by nierealne, boskie i ponadczasowe przedstawiać prawdopodobnie.
Genialny Picasso co nie był mylnie czystym abstrakcjonistą, a raczej przetwarzającym realistą w stronę abstrakcji, był twórcą nowej perspektywy- kubistycznej. Pierwszej której nie ma wprost w naturze, nieznanej oczywiście masowemu odbiorcy. A gdzie dalej pisać o poglądach bardziej współczesnego Mondriana – abstrakcjonisty zupełnego. I do tego w geometrię zanurzonego, który uważał że sztuka od natury jest zupełnie niezależnym bytem.
Jeżeli malarz maluje nie do końca z natury to jak maluje? Jaka rolę spełniają „ustawiony” model np. martwa natura, pejzaż, postać w przypadku gdy posługuje się rzeczywista przestrzennością a nie tworzy tylko z wyobraźni? Czy to potęga wrażliwości, wyobraźni, wiedzy i myślenia, intuicji i emocji decyduje?
„…nie chcemy naśladować natury, nie chcemy odtwarzać, chcemy tworzyć.”
J.H. Arp
„Nie można być nazbyt skrupulatnym ani zbyt szczerym, ani zbyt uległym wobec natury.(…)Należy wnikać w to, co się ma przed sobą i dążyć uparcie do możliwie logicznego wypowiedzenia się.”
Paul Cézanne
„Sztuka nie odtwarza tego, co człowiek widzi, ale czyni widocznym.”
Paul Klee
„Realizm? Wierne odtwarzanie? A co ma wspólnego ze sztuką?”
Edward Burne- Jones
Problem naczelny i nierozwiązywalny to dla artysty praktykującego zanurzonego w Twórczości to problem naśladownictwa natury. Twórczości co to jest nie tylko racją bytu dla nowej energii, ale też próbą określenia zasadności emocji w ekspresji, czy klamrą spinającą istnienie bezcennej Świadomości plastycznej bez której wielka sztuka nie istnieje a będącej przejściem do Świadomości ogólnej.
A jednym z ograniczeń w tworzeniu dających wolność w myśl zasady jedności przeciwieństw jest to, że malarstwo jest z definicji iluzją przestrzeni a natura operuje rzeczywistą przestrzennością nad którą unoszą się pojęcia i zjawiska abstrakcyjne. Ten wniosek potwierdza tez powiedzenie Picassa że sztuka to sztuka a natura to natura i nigdy nie będzie inaczej. Wniosek słuszny mimo w historii sztuki istniejących zabiegów określania iluzji przestrzeni przez rzeczywistą przestrzenność w przejawach takich jak: malarstwo impastowo- laserunkowe, przedstawianie od prehistorii na wypukłym lub wklęsłym formacie
(np. na naczyniach, sklepieniach od barokowych, w niektórych pracach street artu), kolaż (kubizm syntetyczny Picassa), asamblaż, malarstwo materii, ready made Duchampa, performance.
Istnieją popularne przejawy tych zabiegów: żywe obrazy stosowane jako zabawa od Baroku, monidła, czy książeczki dla dzieci z zakładkami przedstawiającymi postacie czy sceny itd.
A do tego odchodzą jeszcze zabiegi łączenia iluzji przestrzeni w iluzji przestrzeni w pracach surrealistów (np. u Rene Magrittea, Salvadora Dali).
I żeby się nie nazywało, że ścisłe odwzorowanie natury to wieczny i jedyny problem do opanowania dla artysty, a naśladownictwo natury to wymysł współczesnych teoretyków co to są zmęczeni i sobą i sztuką, a liczne nurty o posmaku abstrakcyjności to pusta dekadencja. Malarstwo hiperrealistyczne nie będące kwintesencją malarstwa polegające na wiernym dokładnym odwzorowywaniu posiada zabiegi odrealniające np. grę skalą gdy np. głowę ludzka przedstawiano na płótnie o wymiarach dużych w stosunku do niej w naturze np. 4mx3m.
Już w prehistorii istniały nurty czysto abstrakcyjne poza równolegle realizującymi się tymi związanymi z naturą.
Sztuka Chin i Wschodu jako wyrafinowanie przedstawień i odejście od natury od początku zrezygnowały z perspektywy zbieżnej obecnej od renesansowej do przedstawień kubistycznych w europejskiej sztuce. Perspektywie nagminnie obecnej w naturze. Tej królowej widzenia nazywanej Perspektywa mimo licznych jeszcze perspektyw i zróżnicowań w naturze i sztuce. Tak dominującej i nieuświadomionej absurdalnie przez laika.. Sztuka chińska była zresztą najwyżej ceniona przez Witkacego- twórcy teorii Czystej Formy za odejście największe od natury.
Sztuka aborygenów rezygnowała programowo i bez skutecznie z iluzji przestrzeni.
Leonardo da Vinci po raz pierwszy (a drugi raz już się nie da) określił z obserwacji natury czerpiąc zasady perspektywy malarskiej ale też po to by nierealne, boskie i ponadczasowe przedstawiać prawdopodobnie.
Genialny Picasso co nie był mylnie czystym abstrakcjonistą, a raczej przetwarzającym realistą w stronę abstrakcji, był twórcą nowej perspektywy- kubistycznej. Pierwszej której nie ma wprost w naturze, nieznanej oczywiście masowemu odbiorcy. A gdzie dalej pisać o poglądach bardziej współczesnego Mondriana – abstrakcjonisty zupełnego. I do tego w geometrię zanurzonego, który uważał że sztuka od natury jest zupełnie niezależnym bytem.
Jeżeli malarz maluje nie do końca z natury to jak maluje? Jaka rolę spełniają „ustawiony” model np. martwa natura, pejzaż, postać w przypadku gdy posługuje się rzeczywista przestrzennością a nie tworzy tylko z wyobraźni? Czy to potęga wrażliwości, wyobraźni, wiedzy i myślenia, intuicji i emocji decyduje?
wtorek, 4 października 2016
TED- ryż i mysz
"TED - ideas worth spreading", czyli "TED - idee/ pomysły warte rozpowszechniania". Organizacja promująca i organizująca rozmaite "talks" ("prezentacje"), "prelekcje" z których jakaś tam CZĘŚĆ faktycznie warta jest rozpowszechniania. Ogólnie jest to takie trochę "od Sasa do lasa", "ryż, mysz, mydło i powidło" - np. uliczny żongler opowiada o różnicy pomiędzy amerykańskimi i europejskimi kólkami do żonglowania - "itepe"; kaskader o tajnikach profesji i swoich "dokonaniach" - by na koniec przejść do opowieści o skokach ze spadochronem ze stratosfery (>35000 m; w zeszłym roku bodajże taki jeden skakał w ramach "sponsoringu" przez RedBull'a) i powiedzieć potem audiencji, że sam ma chętkę na taki skok i szuka sponsora - i inne takie "istotne i fascynujące prelekcje". Są tam opowieści eksploratorów podwodnych czy lodowcowych jaskiń, kolesia, który solo i na nartach pokonał trasę na biegum północny i (prawie) z powrotem - ale są też przystępnie przedstawione wystąpienia fizyków (tych od HLC i CERN), astrofizyków, psychologów i socjologów mówiących o mało poruszanych "w mediach" kwestiach a mających większy wpływ na życie niż nam się wydaje, dziennikarzy śledczych i socjologów zajmujących się funkcjonowaniem czarnego rynku (okazało się np. że uliczny sprzedawca crack cocaine, typowo czarny biedny nastolatek, zarabia tyle co chłopak sprzedający burgery i frytki w McDonaldzie - 3,50 $/godzinę - i często ci sami ludzie robią na OBU tych "etatach", za to sansę na przedwczesną i gwałtowną śmierć ma DWA razy większą niż amerykański żołnież na służbie w Iraku). Występują ludzie opowiadający o nowych metodach leczenia czy diagnostyki (np. kobieta, która była inicjatorką opracowania nowego, jeszcze nie wdrożonego do końca systemu diagnostyki raka piersi opierającego się na izotopowej emisji promieni gamma, który pozwala nieporównanie akuratniej niż stosowana obecnie mammografia wykrywać raka piersi u młodych kobiet w początkowym stadium (czyli kiedy jest łatwo wyleczalny) - bo dla tych z młodymi cyckami (tj. do ok. 40 lat) badanie mammograficzne ma mniej więcej skuteczność rzutu monetą (czyli "orzeł to zdrowa, reszka to rak, albo na odwrót"). Występują też ludzie prowadzący programy społeczne czy pomocy humanitarnej, zajmujący się "sztuczną inteligencją" ("jak nauczyć komputer odróżniać na zdjęciu kota od konia i słonia od słoniny"), były szef (obecnie na emeryturze) oddziału Banku Światowego w Kenii czy innej Tanzanii zajmujący się walką z endemiczną korupcją w tych krajach, znany neurolog Olivier Sachs, doktor z Indii prowadzący program "Prakash" (sanskryt: " światło", "jasność"), który to program zajmuje się się przywracaniem wzroku dzieciom urodzonym z kataraktą i UCZY je widzieć (do tego kiedyś powrócę "paszczowo", bo zahacza ta prelekcja o kwestię "czy kontur istnieje"). Pawan Sinha: How brains learn to see (Jak mózg uczy się widzieć), https://www.ted.com/talks/pawan_sinha_on_how_brains_learn_to_see#t-1083696 - fragment, o który mi chodzi to od ok. 8:55 do 12:00, względnie do 12:30. (Pokrewna temu zagadnieniu jest prelekcja pani Fei-Fei Li: How we're teaching computers to understand pictures - Jak uczymy komputery rozpoznawać obrazy - ale to tylko tak informacyjnie i na marginesie.) Itepe, itede. Znakomita większość tych prelekcji prowadzona jest w języku angielskim lub "z grubsza angielski przypominający" (jak ma to miejscew w przypadku np. jednej prelegentki z Brazylii czy ww Ms Fei-Fei, albo pewnego Niemca, który mówi jak słynny starożytny orator Demostenes - tyle, że z czasu zanim tenże wyleczył się z jąkania). Ale zawsze (prawie...) można włączyć sobie polską listę dialogową - robi się to tak: 1. Klikasz na ikonkę "subtitles": 2. Potem w oknie z wyborem języka listy dialogowej wybierasz (klikajc nań) język polski (jeśli taka opcja jest) - po czym zamykasz to okienko i wracasz do oglądania. Uprzedzam, że tłumaczenia mogą być czasami takie trochę "polskawe" - robią je "ochotnicy" (= "społecznie") - a jak wszystkim wiadomo "polska jenzyk trudna jenzyk" (dotyczy także dziennikarzy i radiowców). Oczywiście, jeśli nikt polskiego tłumaczenia nie zrobił to go nie ma na liście dostępnych językow. Tyle tytułem wstępu. Natomiast dlaczego w ogóle o TEDzie wspominam: otóż jest tam seria prelekcji "o widzeniu i złudzeniu", "Can you believe your eyes?" (Czy możesz wierzyć własnym oczom?): https://www.ted.com/playlists/71/can_you_believe_your_eyes To jest seria prelekcji/ prezentacji W OGÓLE o złudzeniach i iluzjach - i niektóre są o iluzjach i złudzeniach optycznych, i o nich tutaj wspominam. Pierwsza pozycja z tej listy: prezentacja "Beau Lotto: Optical illusions show how we see" (Beau Lotto: "Iluzje optyczne mówią o naszym postrzeganiu", https://www.ted.com/talks/beau_lotto_optical_illusions_show_how_we_see#t-465493). Zapewne większość z tego co Mr. Lotto mówi jest ci dobrze znana, ale może nie wszystko. (Tego co znasz po prostu nie oglądaj, patrz tylko na resztę ;-) Inne: Aparna Rao: Art that craves your attention - "Sztuka, która pożąda twojej uwagi" - nie wiem jak to sklasyfikować, ale zabawne. Oraz, na deser (he, he... ;-) Shilo Shiv Suleman: Using tech to enable dreaming - Technika, która pomaga marzyć. Historyjka "taka se", ale przy okazji ta prezentacja to takie małe ćwiczenie z podzielności uwagi - czyli "jak to zrobić, żeby zwracać uwagę na to co prezenterka mówi, a nie na nią jako taką". ;-)
"TED - ideas worth spreading", czyli "TED - idee/ pomysły warte rozpowszechniania". Organizacja promująca i organizująca rozmaite "talks" ("prezentacje"), "prelekcje" z których jakaś tam CZĘŚĆ faktycznie warta jest rozpowszechniania. Ogólnie jest to takie trochę "od Sasa do lasa", "ryż, mysz, mydło i powidło" - np. uliczny żongler opowiada o różnicy pomiędzy amerykańskimi i europejskimi kólkami do żonglowania - "itepe"; kaskader o tajnikach profesji i swoich "dokonaniach" - by na koniec przejść do opowieści o skokach ze spadochronem ze stratosfery (>35000 m; w zeszłym roku bodajże taki jeden skakał w ramach "sponsoringu" przez RedBull'a) i powiedzieć potem audiencji, że sam ma chętkę na taki skok i szuka sponsora - i inne takie "istotne i fascynujące prelekcje". Są tam opowieści eksploratorów podwodnych czy lodowcowych jaskiń, kolesia, który solo i na nartach pokonał trasę na biegum północny i (prawie) z powrotem - ale są też przystępnie przedstawione wystąpienia fizyków (tych od HLC i CERN), astrofizyków, psychologów i socjologów mówiących o mało poruszanych "w mediach" kwestiach a mających większy wpływ na życie niż nam się wydaje, dziennikarzy śledczych i socjologów zajmujących się funkcjonowaniem czarnego rynku (okazało się np. że uliczny sprzedawca crack cocaine, typowo czarny biedny nastolatek, zarabia tyle co chłopak sprzedający burgery i frytki w McDonaldzie - 3,50 $/godzinę - i często ci sami ludzie robią na OBU tych "etatach", za to sansę na przedwczesną i gwałtowną śmierć ma DWA razy większą niż amerykański żołnież na służbie w Iraku). Występują ludzie opowiadający o nowych metodach leczenia czy diagnostyki (np. kobieta, która była inicjatorką opracowania nowego, jeszcze nie wdrożonego do końca systemu diagnostyki raka piersi opierającego się na izotopowej emisji promieni gamma, który pozwala nieporównanie akuratniej niż stosowana obecnie mammografia wykrywać raka piersi u młodych kobiet w początkowym stadium (czyli kiedy jest łatwo wyleczalny) - bo dla tych z młodymi cyckami (tj. do ok. 40 lat) badanie mammograficzne ma mniej więcej skuteczność rzutu monetą (czyli "orzeł to zdrowa, reszka to rak, albo na odwrót"). Występują też ludzie prowadzący programy społeczne czy pomocy humanitarnej, zajmujący się "sztuczną inteligencją" ("jak nauczyć komputer odróżniać na zdjęciu kota od konia i słonia od słoniny"), były szef (obecnie na emeryturze) oddziału Banku Światowego w Kenii czy innej Tanzanii zajmujący się walką z endemiczną korupcją w tych krajach, znany neurolog Olivier Sachs, doktor z Indii prowadzący program "Prakash" (sanskryt: " światło", "jasność"), który to program zajmuje się się przywracaniem wzroku dzieciom urodzonym z kataraktą i UCZY je widzieć (do tego kiedyś powrócę "paszczowo", bo zahacza ta prelekcja o kwestię "czy kontur istnieje"). Pawan Sinha: How brains learn to see (Jak mózg uczy się widzieć), https://www.ted.com/talks/pawan_sinha_on_how_brains_learn_to_see#t-1083696 - fragment, o który mi chodzi to od ok. 8:55 do 12:00, względnie do 12:30. (Pokrewna temu zagadnieniu jest prelekcja pani Fei-Fei Li: How we're teaching computers to understand pictures - Jak uczymy komputery rozpoznawać obrazy - ale to tylko tak informacyjnie i na marginesie.) Itepe, itede. Znakomita większość tych prelekcji prowadzona jest w języku angielskim lub "z grubsza angielski przypominający" (jak ma to miejscew w przypadku np. jednej prelegentki z Brazylii czy ww Ms Fei-Fei, albo pewnego Niemca, który mówi jak słynny starożytny orator Demostenes - tyle, że z czasu zanim tenże wyleczył się z jąkania). Ale zawsze (prawie...) można włączyć sobie polską listę dialogową - robi się to tak: 1. Klikasz na ikonkę "subtitles": 2. Potem w oknie z wyborem języka listy dialogowej wybierasz (klikajc nań) język polski (jeśli taka opcja jest) - po czym zamykasz to okienko i wracasz do oglądania. Uprzedzam, że tłumaczenia mogą być czasami takie trochę "polskawe" - robią je "ochotnicy" (= "społecznie") - a jak wszystkim wiadomo "polska jenzyk trudna jenzyk" (dotyczy także dziennikarzy i radiowców). Oczywiście, jeśli nikt polskiego tłumaczenia nie zrobił to go nie ma na liście dostępnych językow. Tyle tytułem wstępu. Natomiast dlaczego w ogóle o TEDzie wspominam: otóż jest tam seria prelekcji "o widzeniu i złudzeniu", "Can you believe your eyes?" (Czy możesz wierzyć własnym oczom?): https://www.ted.com/playlists/71/can_you_believe_your_eyes To jest seria prelekcji/ prezentacji W OGÓLE o złudzeniach i iluzjach - i niektóre są o iluzjach i złudzeniach optycznych, i o nich tutaj wspominam. Pierwsza pozycja z tej listy: prezentacja "Beau Lotto: Optical illusions show how we see" (Beau Lotto: "Iluzje optyczne mówią o naszym postrzeganiu", https://www.ted.com/talks/beau_lotto_optical_illusions_show_how_we_see#t-465493). Zapewne większość z tego co Mr. Lotto mówi jest ci dobrze znana, ale może nie wszystko. (Tego co znasz po prostu nie oglądaj, patrz tylko na resztę ;-) Inne: Aparna Rao: Art that craves your attention - "Sztuka, która pożąda twojej uwagi" - nie wiem jak to sklasyfikować, ale zabawne. Oraz, na deser (he, he... ;-) Shilo Shiv Suleman: Using tech to enable dreaming - Technika, która pomaga marzyć. Historyjka "taka se", ale przy okazji ta prezentacja to takie małe ćwiczenie z podzielności uwagi - czyli "jak to zrobić, żeby zwracać uwagę na to co prezenterka mówi, a nie na nią jako taką". ;-)
Pozdrowienia Karol Woźniak
PS
Zauważyłem, że nie załączyłem w poprzednim tekście linków do wspomnianych prezentacji Aparna Rao (Art that craves your attention - "Sztuka, która pożąda twojej uwagi") i Shilo Shiv Suleman (Using tech to enable dreaming - Technika, która pomaga marzyć). Być może już wcześniej znalazłeś, być może nie. Być też może, że nie jest to warte uwagi - ale dla porządku wrzucam: https://www.ted.com/talks/aparna_rao_art_that_craves_your_attention https://www.ted.com/talks/shilo_shiv_suleman_using_tech_to_enable_dreaming
,
niedziela, 2 października 2016
Odrealnienie w sztuce III
Odrealnienie. Wszystko się zgadza. To co działa i wprowadza nas w inny świat, dzieje się tak, że najczęściej płynnie doprowadza do celu przez zapomnienie o sobie, przez emocje, intuicję lub inny stan. W przeciw wadze do obojętnego ja i tu i teraz w naturze.
To co działa. Opowiadanie o miłości. Bajki, a nawet i okrucieństwo, różne niezwykłe widoki, zjawiska abstrakcyjne. Romantyczne piękno zachodu słońca lub zachwyt nad prostymi przedmiotami. Działanie ulicznej orkiestry dętej, albo magia Cyrku. Nadzwyczajność. Zapomnienie o świecie, o tu i teraz w czasie filmu- w kinie lub przed telewizorem, czy monitorem komputera. Ciekawa powieść lub szkic, Malarstwo, rzeźba itd.
Natura. Sztuka. Kultura i opowieści. Poruszmy się między cudownością powszechnej kultury a zwyczajnością odrealnioną.
Przestrzenie- szczególnie obrazów od renesansowych, tych jakby z innego świata, uduchowionych, a także prawdopodobnych w stosunku do natury zastanej w danym czasie gdy malarze tworzyli, i iluzyjnych, zachwycały i uniwersalnie wywołują estetyczne przeżycia u wyrobionego, wrażliwego odbiorcy.
Historie obecne są, i to w każdej dziedzinie sztuki. Nawet w plastyce która powinna działać jednak przede wszystkim obrazem, Formą a potem ewentualnie opowiadać. O jabłku pozostawionym na stole wśród innych owoców i przedmiotów, o zmysłowości kobiecego spojrzenia w akcie uduchowionym przez malarza. O chwalebnie wygranej bitwie, o Madonnie z Dzieciątkiem itd.
O scenie zatrzymanej w czasie z definicji jakoś dziwnie zogniskowanej w obrazach Vermera van Delf. O scenie dziejącej się pozornie w ruchu, lub nawet symultanicznie.
No a film- który tez jest wizualnością a też dziwnie, przede wszystkim opowieścią, muzyką, scenografią i ruchem pozornym w iluzji. Poza rzeczywistym dotyczącym kiedyś poruszania się szpuli w projektorze kinowym. Filmów podających tylko obraz jest jakoś bardzo mało. A istnieje w historii kina już milion filmów fabularnych.
Według współczesnego wielkiego reżysera Greenewaya film jako dziedzina sztuki jest obecnie na etapie kubizmu (analitycznego) w malarstwie (czyli czasem podaje w jednym obrazie (scenie) widoki z różnych punktów obserwacji) Czyli jest opóźniony w stosunku do malarstwa o sto lat.
No a na końcu opowiadania historii malarskie, mistyczne i poetyckie ujęcia z wielką Formą. Niepowtarzalny świat.
A na końcu tylko opowiadania, strywializowany hiperrealizm, kiepskie obrazy religijne, pocztówki, popłuczyny przeszłości. A na zupełnym końcu: disco polo i brazylijski serial – ulubiony przez kobiety- w tym gospodynie domowe. Specjalnie grający na tylko emocjach, sentymencie, subiektywizmie. Czyli spłaszczenie jakieś. Choć na intensywnościach emocjonalnych, pociągających, bo oczywistych. I te emocje które się nakładają na banał dają kicz.
A współczesne przejawy plastyki to czyste widzenie, rozstrzygnięcia formalne bez opowiadania historii, podanie dylematów widzenia często nierozwiązywalnych, abstrakcyjne przestrzenie, drobne odkrycia, nadzwyczajne postrzeganie zjawisk. Szerokie spektrum propozycji. Rzeczywista przestrzenność. Instalacje, performance. Awangarda. Ciekawe ujęcia. Akademizm. Na razie koniec.
Kultura wyższa jest bajeczna.
Odrealnienie. Wszystko się zgadza. To co działa i wprowadza nas w inny świat, dzieje się tak, że najczęściej płynnie doprowadza do celu przez zapomnienie o sobie, przez emocje, intuicję lub inny stan. W przeciw wadze do obojętnego ja i tu i teraz w naturze.
To co działa. Opowiadanie o miłości. Bajki, a nawet i okrucieństwo, różne niezwykłe widoki, zjawiska abstrakcyjne. Romantyczne piękno zachodu słońca lub zachwyt nad prostymi przedmiotami. Działanie ulicznej orkiestry dętej, albo magia Cyrku. Nadzwyczajność. Zapomnienie o świecie, o tu i teraz w czasie filmu- w kinie lub przed telewizorem, czy monitorem komputera. Ciekawa powieść lub szkic, Malarstwo, rzeźba itd.
Natura. Sztuka. Kultura i opowieści. Poruszmy się między cudownością powszechnej kultury a zwyczajnością odrealnioną.
Przestrzenie- szczególnie obrazów od renesansowych, tych jakby z innego świata, uduchowionych, a także prawdopodobnych w stosunku do natury zastanej w danym czasie gdy malarze tworzyli, i iluzyjnych, zachwycały i uniwersalnie wywołują estetyczne przeżycia u wyrobionego, wrażliwego odbiorcy.
Historie obecne są, i to w każdej dziedzinie sztuki. Nawet w plastyce która powinna działać jednak przede wszystkim obrazem, Formą a potem ewentualnie opowiadać. O jabłku pozostawionym na stole wśród innych owoców i przedmiotów, o zmysłowości kobiecego spojrzenia w akcie uduchowionym przez malarza. O chwalebnie wygranej bitwie, o Madonnie z Dzieciątkiem itd.
O scenie zatrzymanej w czasie z definicji jakoś dziwnie zogniskowanej w obrazach Vermera van Delf. O scenie dziejącej się pozornie w ruchu, lub nawet symultanicznie.
No a film- który tez jest wizualnością a też dziwnie, przede wszystkim opowieścią, muzyką, scenografią i ruchem pozornym w iluzji. Poza rzeczywistym dotyczącym kiedyś poruszania się szpuli w projektorze kinowym. Filmów podających tylko obraz jest jakoś bardzo mało. A istnieje w historii kina już milion filmów fabularnych.
Według współczesnego wielkiego reżysera Greenewaya film jako dziedzina sztuki jest obecnie na etapie kubizmu (analitycznego) w malarstwie (czyli czasem podaje w jednym obrazie (scenie) widoki z różnych punktów obserwacji) Czyli jest opóźniony w stosunku do malarstwa o sto lat.
No a na końcu opowiadania historii malarskie, mistyczne i poetyckie ujęcia z wielką Formą. Niepowtarzalny świat.
A na końcu tylko opowiadania, strywializowany hiperrealizm, kiepskie obrazy religijne, pocztówki, popłuczyny przeszłości. A na zupełnym końcu: disco polo i brazylijski serial – ulubiony przez kobiety- w tym gospodynie domowe. Specjalnie grający na tylko emocjach, sentymencie, subiektywizmie. Czyli spłaszczenie jakieś. Choć na intensywnościach emocjonalnych, pociągających, bo oczywistych. I te emocje które się nakładają na banał dają kicz.
A współczesne przejawy plastyki to czyste widzenie, rozstrzygnięcia formalne bez opowiadania historii, podanie dylematów widzenia często nierozwiązywalnych, abstrakcyjne przestrzenie, drobne odkrycia, nadzwyczajne postrzeganie zjawisk. Szerokie spektrum propozycji. Rzeczywista przestrzenność. Instalacje, performance. Awangarda. Ciekawe ujęcia. Akademizm. Na razie koniec.
Kultura wyższa jest bajeczna.
czwartek, 29 września 2016
Kontur, lwice i graniceNawiązując zaś do kwestii "postrzegania w ogólności, a konturu w szczególności": http://www.bbc.com/earth/story/20160630-can-you-you-solve-this-visual-puzzle
Ten tu zaprezentowany pucel to jest zagadka p.t. "znajdź borsuka ukrytego wśród zebr".
I teraz: słonie wprawdzie po to mają czerwone oczy, żeby ich nie było widać jak się ukryją w jarzębinie, ale jednakowoż zebry nie po to są pręgowane, żeby ukryć wśród nich borsuka. Zebry są pręgowane dlatego, że mucha tse-tse nie lubi ostrych kontrastów i przejść czarne-białe (ciekawe dlaczego, bajdełej...), a ponadto (a może wręcz "przede wszystkim") dlatego, że lwy* jak polują na zebry to nie polują na zebry jako takie, ale zawsze polują na ZEBRĘ.
JEDNĄ zebrę, TĄ KONKRETNĄ. Tą jedyną, wymarzoną, wy... ehem, sorki - poniosło mnie literacko. Wracamy do adremu.
Ale żeby zapolować na tą jedną, konkretną zebrę, to trzeba ją najpierw WYRÓŹNIĆ, WYODRĘBNIĆ ze stada - żeby ocenić dystans, koordynaty GPS, i inne takie. Oraz to, która wygląda na najsłabszą sztukę - co widać po ruchach (znaczy, kontur...) i po ogólnej cherlawości... konturu, perhaps?
No i tu właśnie.... patrz obrazek.
Kontur jako GRANICA, linia -nawet jeśli "umowna- to jednak oddzielająca jeden obiekt od drugiego. Wyróżniająca, różnicująca, wprowadzająca podział między "drzewo" a "wąż na drzewie".
Rzecz szalenie przydatna dla przetrwania, zarówno dla zebr jak i lwów (choć w zupełnie inny sposób). A jeśli coś jest przydatne dla przetrwania, to przetrwają tylko ci, którzy tą rzecz zauważą i uszanują.
Hmm... "rzecz do przemyślenia", jak mawiał Stirlitz... ;-)
_____
* - zasadniczo, polują LWICE, nie lwy. Lwy tylko uczestniczą w podziale zdobyczy, biorąc dla siebie najlepsze kęski - ale za to ile chcą. I stąd właśnie wzięło się powiedzenie "lwia część".
No a jeśli lwice nie wyróżnią dobrze właściwego konturu i upolują tego nieszczęsnego borsuka, co się między zebrami schował, to normalnie będą miały przesrane po całości. Więc tym bardziej muszą właściwy kontur wyróżnić, CBDO/ QED... ;-)
Na marginesie, i w nawiązaniu do "rzeczy istotnych dla przetrwania": wszyscy mamy taką "skłonność do dymu" - lubimy zapach dumu DRZEWNEGO, zapach wędzonki czy dziegciu - i inne takie. DLaczego, skoro dym zawiera mnóstwo składników rakotwórczych? A może dlatego, że jeśli "drzewiej" stary człowiek umierał w podeszłym wieku lat 49-ciu, to nie miał kiedy się u niego tak naprawdę rak rozwinąć? Ale za to dym, czy też dziegieć, doskonale pomagał zwalczać pasożyty, insekty, infekcje...
Dziś żyjemy dłużej i w bardziej higienicznych warunkach - zatem parazytobójcze właściwości dymu czy bakteriobójcze właściwości dziegciu już nam nie są tak potrzebne do przetrwania jak drzewiej - zaś od benzopirenu wszechobecnego w dymie rak się rozwinie (o! poezją poszedłem!) raczej chyba na pewno.
Ale ewolucyjnie utrwalone odruchy nie chcą nas opuścić - tak samo jak z tym nieszczęsnym "widzeniem konturu" - którego, jak wiadomo, "nie ma"...
Karol Woźniak
Ten tu zaprezentowany pucel to jest zagadka p.t. "znajdź borsuka ukrytego wśród zebr".
I teraz: słonie wprawdzie po to mają czerwone oczy, żeby ich nie było widać jak się ukryją w jarzębinie, ale jednakowoż zebry nie po to są pręgowane, żeby ukryć wśród nich borsuka. Zebry są pręgowane dlatego, że mucha tse-tse nie lubi ostrych kontrastów i przejść czarne-białe (ciekawe dlaczego, bajdełej...), a ponadto (a może wręcz "przede wszystkim") dlatego, że lwy* jak polują na zebry to nie polują na zebry jako takie, ale zawsze polują na ZEBRĘ.
JEDNĄ zebrę, TĄ KONKRETNĄ. Tą jedyną, wymarzoną, wy... ehem, sorki - poniosło mnie literacko. Wracamy do adremu.
Ale żeby zapolować na tą jedną, konkretną zebrę, to trzeba ją najpierw WYRÓŹNIĆ, WYODRĘBNIĆ ze stada - żeby ocenić dystans, koordynaty GPS, i inne takie. Oraz to, która wygląda na najsłabszą sztukę - co widać po ruchach (znaczy, kontur...) i po ogólnej cherlawości... konturu, perhaps?
No i tu właśnie.... patrz obrazek.
Kontur jako GRANICA, linia -nawet jeśli "umowna- to jednak oddzielająca jeden obiekt od drugiego. Wyróżniająca, różnicująca, wprowadzająca podział między "drzewo" a "wąż na drzewie".
Rzecz szalenie przydatna dla przetrwania, zarówno dla zebr jak i lwów (choć w zupełnie inny sposób). A jeśli coś jest przydatne dla przetrwania, to przetrwają tylko ci, którzy tą rzecz zauważą i uszanują.
Hmm... "rzecz do przemyślenia", jak mawiał Stirlitz... ;-)
_____
* - zasadniczo, polują LWICE, nie lwy. Lwy tylko uczestniczą w podziale zdobyczy, biorąc dla siebie najlepsze kęski - ale za to ile chcą. I stąd właśnie wzięło się powiedzenie "lwia część".
No a jeśli lwice nie wyróżnią dobrze właściwego konturu i upolują tego nieszczęsnego borsuka, co się między zebrami schował, to normalnie będą miały przesrane po całości. Więc tym bardziej muszą właściwy kontur wyróżnić, CBDO/ QED... ;-)
Na marginesie, i w nawiązaniu do "rzeczy istotnych dla przetrwania": wszyscy mamy taką "skłonność do dymu" - lubimy zapach dumu DRZEWNEGO, zapach wędzonki czy dziegciu - i inne takie. DLaczego, skoro dym zawiera mnóstwo składników rakotwórczych? A może dlatego, że jeśli "drzewiej" stary człowiek umierał w podeszłym wieku lat 49-ciu, to nie miał kiedy się u niego tak naprawdę rak rozwinąć? Ale za to dym, czy też dziegieć, doskonale pomagał zwalczać pasożyty, insekty, infekcje...
Dziś żyjemy dłużej i w bardziej higienicznych warunkach - zatem parazytobójcze właściwości dymu czy bakteriobójcze właściwości dziegciu już nam nie są tak potrzebne do przetrwania jak drzewiej - zaś od benzopirenu wszechobecnego w dymie rak się rozwinie (o! poezją poszedłem!) raczej chyba na pewno.
Ale ewolucyjnie utrwalone odruchy nie chcą nas opuścić - tak samo jak z tym nieszczęsnym "widzeniem konturu" - którego, jak wiadomo, "nie ma"...
Karol Woźniak
Subskrybuj:
Posty (Atom)